Czło­wiek w re­la­cji z Bo­giem. Omów za­gad­nie­nie na pod­sta­wie zna­nych Ci frag­men­tów Księ­gi Ro­dza­ju. W swo­jej od­po­wie­dzi uwzględ­nij rów­nież wy­bra­ny kon­tekst.

Autor Biblia
Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Teistyczny obraz rzeczywistości zakłada istnienie Boga lub bogów. Człowiek, jako istota świadoma i zarazem inna od takiego bytu, może wejść z nim w pewne relacje. Od niepamiętnych czasów próbowano określić stosunek istoty boskiej do śmiertelnika i na odwrót. Cywilizacja łacińska, w ramach której kwitnie kultura polska, były to rozważania na temat stosunku do Boga Jedynego. Odziedziczone zostały po dociekaniach starożytnych Żydów, które przesiano przez gęste sito antycznej filozofii. Z tego interesującego połączenia wyłania się oraz Boga jako dobroczyńcy człowieka, podtrzymującego jego byt i błogosławiącego mu. Warto przytoczyć dwa przykłady, które potwierdzają takie rozumienie Boga w literaturze. Dla poniższej pracy będą to Genesis z Księgi Rodzaju oraz Pieśń XXV Jana Kochanowskiego pt. Czego chcesz od nas Panie.

Genesis to początek biblijnej Księgi Rodzaju, a zarazem źródło wielu kontrowersji. W zależności od denominacji chrześcijańskiej bywa bowiem traktowana jako dosłowny lub przenośny opis stworzenia świata przez Boga. Pomijając jednak te drażniące kwestie, można znaleźć konkluzję co do zawarcia w tekście relacji Stwórcy ze stworzeniem. JHWH powołuje do istnienia kolejno każdy aspekt bytu, zawsze dostrzegając w nim dobro. Widzimy więc, że jest to efekt bezgranicznej miłości, która szuka twórczej ekspresji w iście boskim stylu. Stwórca ostatecznie, nim uda się na rytualny spoczynek, daje jeszcze początek człowiekowi - istocie będącej ukoronowaniem stworzenia. Jest on bowiem jako jedyny zdolny spróbować poznać swojego Boga i jako jedyny posiada również wolną wolę. Te dwa aspekty dzieli ze Stwórcą, jakoby pierwsze (prócz samego istnienia) dary.

Warto zastanowić się nad samym aktem stworzenia człowieka. Najstarsze filozoficzne stwierdzenie, wypowiedziane przez Parmenidesa, mówi: byt jest, a niebytu nie ma. Wynika z tego konkluzja, iż być to zawsze lepiej niż nie-być. Można więc przyjąć, że już samo nadanie człowiekowi "racji bytu" jest dobrodziejstwem z rąk Boga. Jeżeli przyjrzymy się jeszcze pięknu Ogrodu Eden, który człowiek otrzymuje jako miejsce zamieszkania, otrzymujemy obraz Stwórcy niezwykle łaskawego. Nie pozostawia on tym samym swoich przybranych dzieci na pastwę świata, opiekuje się nimi na tak, by dać im miejsce na wolną wolę. Doprowadzi to ostatecznie do upadku ludzkości w grzech, jednak wszechwiedzący Bóg woli widać nie zsyłać na nas losu marionetek. Zamiast tego daje Adamowi i Ewie obietnicę zbawienia, którą wypełni najpełniej w osobie Chrystusa. Bóg jest więc opiekunem ludzkości, który błogosławi jej nawet podczas wygnania z Raju.

Cywilizacja chrześcijańska poprzez wieki zastanawiała się nad swoją relacją z Bogiem, rozważając ten sam problem od zupełnie innych perspektyw. W tradycji myśli polskiej przykładem takich rozważań jest Pieśń XXV Jana Kochanowskiego. Wyraża ona zachwyt nad stworzeniem, które jest dziełem Boga. Autor już na samym początku zapytuje Stwórcę o możliwość podziękowania mu za jego rozliczne błogosławieństwa. Pytanie to prowadzi jednak do konkluzji, że Nieskończonemu nie można ofiarować nic. Jest On bowiem przyczyną wszelkiego istnienia, tak więc również niejako właścicielem wszystkiego.

Nie ma w tej analizie jednak wyrzutu, ponieważ Bóg to nie tyran. Byt, któremu dał początek, jest wolny, a co najważniejsze, złożony w darze człowiekowi. Kochanowski, niczym prawdziwy humanista renesansowy, dostrzega niejako centralną rolę ludzkości we Wszechświecie, którego panem jest Bóg. Wszechrzecz stanowi więc błogosławiony dar, za który możemy być jedynie wdzięczni. Utwór wyraża też myśl, jakoby wszystko działało harmonijnie właśnie przez wolę Stwórcy. Podtrzymuje on więc równowagę świata po to, by ludzkość mogła z niego korzystać wedle swojej woli. Człowiek zarazem stanowi tutaj element mały, swoiste "dziecko Boga". Jako stworzenie nie może odwdzięczyć się Nieskończonemu za cokolwiek. Winien mu jest więc jedynie pochwalną pieśń z głębi serca.

Problem miejsca człowieka wobec Absolutu i odwrotnie to kwestia, którą każdy wiek zdaje się odnajdywać na nowo. XXI wiek odziedziczył po wcześniejszym problem zwątpienia w porządek, Logos. Zarazem wykształcił w sobie ogromne pokłady pychy i samozadowolenia, obecne jako prymitywny redukcjonizm materialistyczny. Wydaje nam się przez to, że bycie stworzeniem jest czymś uwłaczającym wobec wszechogarniającego bytu Stwórcy. Często wręcz uważamy, że ograniczenie nas do poziomu czegoś mniejszego niż idealny Absolut jest rodzajem przemocy.

Tymczasem powinniśmy być wdzięczni za sam akt istnienia, który stanowi pierwsze i największe błogosławieństwo. Idą za nim wszelkie inne, pozwalające podtrzymać byt oraz rozwijać go na zasadach tego świata. Tu właśnie, w słabości i potrzebie ciągłej opieki ze strony Boga, ujawniają się ostatnie dwa elementy Jego dobra wobec człowieka. Istota niebędąca ideałem jest zdolna do zmiany, rozwoju wedle swojej woli oraz możliwości. Ideał musiałby być zaś nieruchomy, co stanowiłoby okrucieństwo wobec stworzenia. Relacja Stwórca - stworzenie to zaś przejaw miłości. Dla doświadczania jej zostaliśmy zaś ulepieni z gliny.


Przeczytaj także: Czym charakteryzuje się ludzkie życie według Hioba?

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.