Cyprian Kaml Norwid, Józef Holewiński, 1886
Wiersz „Posiedzenie” autorstwa Cypriana Kamila Norwida wszedł w skład wydanego w 1934 roku zbioru poezji pod tytułem „Dzieła Cyprjana Norwida”, obejmującego wiele różnych rodzajów utworów poety. Jest trafnym, krytycznym komentarzem skierowanym w stronę środowisk akademickich. Poeta wytyka bierność osób stanowiących elitę, kontrastując ją z osiągnięciami z pozoru przypadkowych ludzi, którzy odmienili oblicze świata.
Spis treści
Wiersz Cypriana Kamila Norwida należy do liryki pośredniej. Podmiot liryczny nie ujawnia się, nie wyraża swojego zdania, a jedynie dokładnie opisuje sytuację liryczną, zwracając uwagę na konkretne postaci i przytaczając wypowiedzi bohaterów. Z tego względu dzieło zaliczyć można również do liryki sytuacyjnej.
Pod względem gatunkowym jest przykładem fraszki. Utwór ma stychiczną (ciągłą) budowę. Składa się jednej, liczącej dziesięć wersów strofy. Pisany jest jedenastozgłoskowcem. Dużą rolę odgrywają w nim rymy, łączące w sobie układ krzyżowy oraz okalający: abbaacdcda.
Warstwa stylistyczna wiersza jest niezwykle rozbudowana. Znaleźć w nim można przede wszystkim epitety („ogromnej sali”; „promień słoneczny”), metafory („Wariat wynajdzie parę”; „artysta / Podrzędny - promień słoneczny utrwali”), anafory (cztery wersy rozpoczynają się od „I”, a dwa od „A”), epiforę („w komplecie”), wykrzyknienie („że są w komplecie!!”), pytanie retoryczne („cóż?...”), przerzutnie („a artysta / Podrzędny”; „jakiś tam dentysta / Od wszech boleści człowieka ocali…”), powtórzenie („siedzą... siedzą...”) porównanie („siedli z szmerem, jak w pochwy oręże”), personifikację („Akademie milczą”) oraz wyróżnienia graficzne w postaci licznych wielokropków („I ogłosili... cóż?...”; „- I siedzą... siedzą...”), podkreślające panującą w wierszu groteskową atmosferę.
Wiersz „Posiedzenie” stanowi ironiczny komentarz skierowany wprost do środowisk akademickich. Poeta w bardzo trafny i dosadny sposób zwraca uwagę na próżność uczonych, którzy zamiast pracować nad tym, aby udoskonalać świat, skupiają się wyłącznie na sobie. Wytyka im bierność oraz niezaangażowanie. Z ironią podkreśla, że spotkali się „w komplecie”, choć w rzeczywistości ta synchronizacja niczemu nie służy.
Sala, w której przyszło im się zgromadzić, została uprzednio odpowiednio przygotowana, aby przyjąć gości z należytym szacunkiem. Elicie, ze względu na wysoką pozycję w hierarchii, należy się traktowanie z godnością. To oni powinni przodować w nowych planach, pomysłach, jednak zamiast tego milczą w ważnych kwestiach, szczycąc się wyłącznie tym, iż udało im się zgromadzić wszystkich w jednym miejscu.
Norwid kontrastuje to podejście ze zwykłymi osobami, niebędącymi przedstawicielami inteligencji, którzy w swoim życiu dokonali przełomowych odkryć. Zauważa, że do rozwoju świata bardziej przyczynili się przeciętni ludzie, nierzadko wywodzący się z biednej warstwy społecznej, niżeli elita akademicka, która to właśnie powinna przodować w usprawnianiu jakości życia.
Poeta wspomina trzy osoby: wariata, artystę i dentystę. Zwraca uwagę, że podczas gdy uczeni próżnują, ta trójka wkrótce dokona niezwykłych odkryć. Pierwszy z nich, wariat, który „wynajdzie parę” to najpewniej brytyjski inżynier George Stephenson – człowiek, który jako pierwszy zaprojektował lokomotywę parową, a także stał się niejako „ojca kolei parowych”. Wywodził się z biednej rodziny, był synem strażaka kopalnianego, a jednak udało mu się odnieść sukces.
Podrzędny artysta, który z kolei „promień słoneczny utrwali” to najprawdopodobniej Louis Jacques Mandé Daguerre, francuski malarz, a także jeden z wynalazców heliografii, techniki, dzięki której możliwe stało się wykonywanie fotografii. Choć szkolił się na malarza, prawdziwą sławę zyskał dopiero jako wynalazca. Jego dzieła malarskie nigdy nie były szeroko znane. Jako ostatni pojawia się nieuczony dentysta, który „od wszech boleści człowieka ocali…”, czyli prawdopodobnie Horace Wells. Nie posiadał on akademickiego doświadczenia w dziedzinie stomatologii, jednak i tak pracował jako wędrowny dentysta. To właśnie on jako pierwszy z sukcesem przeprowadził zabieg ekstrakcji zębów z użyciem znieczulenia pod postacią podtlenku azotu, co zapoczątkowało kolejne eksperymenty w temacie znieczuleń.
Norwid bardzo mocno kontrastuje tę trójkę z pozoru zwykłych ludzi z elitą akademicką. Podkreśla ich ogromny wkład w rozwój świata. To oni stali się pionierami w rozwoju cywilizacji, mimo iż do pewnego momentu ich życiorysy zupełnie na to nie wskazywały. Para dała początek wydajnej pracy maszynowej, heliografia stała się punktem wyjściowym do fotografii, a chemiczne znieczulenia, choć w nieco unowocześnionej formie, stosowane są do dziś, z powodzeniem uśmierzając ból pacjentów.
Poeta raz jeszcze gorzko zaznacza bierność uczonych, którzy „milczą... lecz w komplecie”. Więcej dobra zrobiły zupełnie przeciętne jednostki niżeli wybitne osobistości. Od tytułów i wysokiego postawienia ważniejsze są realne czyny. Norwid trafnie dostrzega i wytyka wady uczonych. Gdyby zamiast szczycić się swoim rzekomym doświadczeniem i na każdym kroku podkreślać swoją wyjątkowość zaczęli działać, być może rozwój świata nastąpiłby w jeszcze szybszej i bardziej efektownej formie. Mimo wszystko, jak zauważa poeta, duża część wynalazków to właśnie dzieła przeciętnych ludzi, którzy tym samym udowodnili, że to nie akademicki tytuł naukowy jest wyznacznikiem sukcesu, a efekt ciężkiej pracy.
Aktualizacja: 2024-06-26 17:20:02.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.