Napisz opowiadanie o odwiedzinach lisa na planecie Małego Księcia, podczas których lis przekonuje się, czy chłopiec wykorzystał wiedzę zdobytą podczas podróży

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Obserwował. Od niepamiętnych czasów przemierzał pustkę zimnego kosmosu, spoglądając na cudowny bieg zdarzeń. Wszechświat mógł wydawać się nudny dla istoty pozbawionej zakorzenienia w czasie czy materii, a to przez jego rozległość i prawdopodobieństwo. Jeżeli czekało się dostatecznie długo, wszystko miało swoje miejsce. Nawet śmierć mogła umrzeć wraz z przemijającymi eonami. Jednak coś wiecznie kierowało jego uwagę na te nieliczne punkciki zadziwiających zdarzeń, lśniące na firmamencie bezbarwnej wieczności swoim żywym blaskiem. Ich jasne światło było w istocie aurą skumulowanych serc istot śmiertelnych, jedynych ciekawych form istnienia. Toteż przez eony zbliżał się do tych lśniących kul zbiorowego przeznaczenia, pozwalając sobie niekiedy nawet na odwiedziny. Wyciekał wtedy ku układom planetarnym, zstępował na zamieszkałe globy niepostrzeżenie, niczym kosmiczny pył osiadający w osnowie rzeczywistości i tworzący kształt całej materii. Zdarzyło się niegdyś, że przybrał formę zwykłego zwierzęcia. Jego natura, niczym obraz rysowany dla ukrycia tajemniczego kodu, przysposobił go do obcowania z istotami śmiertelnymi. Przysiadł tedy na czterech kończynach. Jego miękkie, rude futro falowało na wietrze. Czuł zapach oddechu świata. Rozumiał zarazem, dlaczego śmiertelni potrafią docenić swoje ograniczone pojmowanie wszechrzeczy i tak szybko zapomnieć o niezwykłości tego wybiórczego poznania. Wtem, jego oczy dostrzegły zbliżającą się postać. Oto szedł ktoś niezwykły. Obraz tego, czym mógł być czysty duch obleczony w pierwotny potencjał.

- Kim jesteś - zapytał Mały Książę - Jesteś bardzo ładny...
- Jestem lisem - Odpowiedział lis. Wcale nie skłamał. Teraz BYŁ lisem.

Ileż to czasu mogło minąć od tamtego spotkania? Nie miało to znaczenia. Pojęcie przemijania jest ściśle przywiązane do materialnego bytu. Oznacza jego zmianę w odniesieniu do czegoś większego i bardziej stabilnego. Oba te przymioty nie dotyczyły go w stopniu wyrażalnym przez języki oparte o przekazywanie nawet najbardziej abstrakcyjnych pojęć. Czas był dla niego... względny. Istniało jakby wieczne teraz, bez konieczności dzielenia go na inne elementy. Dlatego też nie czuł rozłąki ani prawdziwego zaciekawienia, przybliżając swój byt ku niewielkiej planecie o czterech wulkanach.

Na swój sposób od zawsze przyglądał się temu fascynującemu zjawisku. Nie ukrywał jednak zadowolił go ewidentny brak baobabów, największych wrogów niewielkich ciał niebieskich. Tak więc ponownie zniżał się, czując, jak zaczynają nad nim panować podstawowe prawa fizyki. Nim jeszcze zstąpił ku biologicznym zasadom budowy komórkowej, czuł Jego obecność. Chwilę przed obraniem ewolucyjnej ścieżki prowadzącej do wyszczególnionego gatunku wdychał otaczającą go słodką woń kwiatu róży.

Rude futro zmierzwiło się pod dotykiem oddechu Małego Księcia, zwielokrotnionego w zamkniętej atmosferze planety. Tutaj był prawdziwym wiatrem, poruszeniem wywołanym życiem jedynego mieszkańca tego świata. Łapy lisa stąpały cicho, kryjąc kształt zwierzęcia za wulkanicznym stożkiem, niewiele większym od niego. Wychylił trójkątny łepek, a chytre oczka dostrzegły plecy znajomego chłopca.

Czy można wyczuć zmianę? To dziwne mrowienie pod skórą, instynktowne przeczucie, że coś nie jest takie, jak to zapamiętaliśmy? On znał odpowiedź i dlatego wystarczyło mu jedynie przelotne spojrzenie, by widzieć w postaci Małego Księcia kogoś zupełnie innego. Nie dziwiło to lisa. Zmiana była naturalnym prawem wszechrzeczy. Wszytko płynęło z nurtem zmiany, a tajemnicą wieczności pozostawał kulminacyjny moment cyklu. Niemniej przemiana istoty śmiertelnej stanowiła fascynującą odmianę od rzeki metamorfoz materii. Ludzie potrafili bowiem dokonywać rozszerzenie swojego ducha oraz umysłu, dwóch transcendentnych emanacji boskiej iskry, jaką im powierzono. Widział to w tym chłopcu. Małym dziecku, którego ruchy godne były jednak mężczyzny.

Pochylał się z troską nad pojedynczym kwiatem róży, w milczeniu przysłuchując się szeptom płatków na wietrze. Jego dłoń powędrowała wyuczonym ruchem ku stojącej nieopodal konewce. Na lśniącej powierzchni oczu lisa powstawał odbity obraz więzi, której kulminację oglądał właśnie teraz. Wiele chwil zajęło wzajemne zrozumienie i zadzierzgnięcie więzi. Uczynienie się sobie niezbędnymi. Zrozumienie własnej natury na tyle, by można było jej pryzmatem zaakceptować naturę kolczastego kwiatu.

Czarny nosek na końcu długiego pyszczka zadrżał, łapiąc specyficzną woń róży i Małego Księcia. Był to zapach miłości, stanu dającego pojmowanie szersze niż zimna wiedza. Lis wiedział już, że chłopiec zrozumiał przekazane mu słowa. Zapewne jeszcze wielokrotnie zostanie zraniony przez swój kwiat, Ten kwiat. On również słowem i czynem doprowadzi czerwone płatki do zamknięcia. Jednak teraz... zrozumie. Będzie wiedział co robić. Mały Książę dorósł, choć jego serce pozostało czyste.

Gdy powoli rozprzęgał władające nim zasady prawdopodobieństwa, jego lisie ciało unosiło się na wietrze kosmicznym lśniącym pyłem. Te ostatnie nici wiążące go z planetą Małego Księcia pozostawił za sobą bardzo powoli. Tak, by obłok kryształowych drobinek zatańczył nad jego głową, specjalnie dla niego i róży. Wiedział, że chłopiec będzie wiedział, kto przesyła mu te pozdrowienia. Pewne więzi trudniej zerwać nawet od prawideł rzeczywistości...


Przeczytaj także: Czy poznawanie nowych ludzi może nas zmienić i wpłynąć na nasze postępowanie? napisz rozprawkę w której przedstawisz swoje stanowisko. W argumentacji odwołaj się do wybranej lektury obowiązkowej oraz jednego utworu literackiego.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.