Wyobraź sobie, że jeden z bohaterów literackich z lektury obowiązkowej przeniósł się do Twojego świata. Napisz opowiadanie o waszej wspólnej przygodzie, podczas której bohaterowi temu przyznano tytuł Przyjaciela Mądrości.

Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

- Stój!

Mężczyzna w ostatnim momencie zanurkował, unikając grubego ramienia ochroniarza. Zgromadzeni wokół goście gali spojrzeli ku niemu z mieszaniną zaciekawienia i trwogi. Wszelkie tego typu sceny zazwyczaj oznaczały coś złego podczas zamkniętych występów. Drzwi windy prowadzącej na górne partie hotelu otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem dzwonka i po chwili kolejni ubrani w garnitury ochroniarze biegli już za mężczyzną.

Nikt z nich nie dostrzegał tego, co ten młody jegomość, z twarzy podobny zupełnie do nikogo, właściwie goni. Raczej zaś, kogo. Bo gdyby to zrobili, zapewne stanęliby jak wryci albo do niego dołączyli. Tymczasem on, nie zważając na prostopadły kurs kolizji z ochroną budynku, biegł już na schody. Jego cel przemierzał je zaś z lekkością motyla, przeskakując zawadiacko kolejne stopnie i kłaniając się wytwornie ubranym gościom.

- Stój! Papkin stój!

Zapewne zastanawiacie się, jak doszło do tego dziwacznego pościgu. Nie co dzień bowiem czyta się o radosnej postaci z komedii Aleksandra Fredry wschodzącej na wyższe piętra z przepychem wręcz urządzonego hotelu w stolicy. Cóż, na Waszym miejscu sam byłbym nie mało zdziwiony. Wy zaś na moim przerażenia i zasapani. Próbując bowiem dogonić Papkina wpadłem na kilku ochroniarzy, którzy z konieczną swojej pacy elegancją chcieli zapoznać mnie ze słynnym brukiem Warszawy.

Och, ale zapewne teraz więcej namieszałem niż wytłumaczyłem. Po pierwsze, ten prześlizgujący się pod ramieniem ochroniarza gość, to ja. Nazywajcie mnie narratorem, protagonistą, kimkolwiek chcecie. Zapewne i tak nie uwierzylibyście, gdybym podał swoje personalia. Miejsca akcji nie zdradzę zaś ze względów wyżej podanego strachu. Tak, panicznie boje się konsekwencji prawnych wymierzonych przez zarząd tego słynnego hotelu. W stolicy jest ich kilka, powodzenia z szukaniem przyjemniaczki z drugiej strony opowiadania.

Niemniej, dobrze zauważyliście, biegnę za Papkinem. Obecnie co prawda spycha mnie do boki trzech rosłych facetów z paralizatorami, a rzeczony trefniś umyka po schodach na kolejne piętra. Wydaje mi się jednak, że wyswobodzenie będzie tylko kwestią zawziętości. Zderzenie było tak gwałtowne i nieprzewidywalne, że zmiotło nas ku recepcji. Tam, na śliskim dywanie, panowie w garniturach stracili nieco równowagi, a ja powianiem umknąć między ich kotłującymi ciałami.

Tak więc gonię Papkina. Tego Papkina, autentycznego gościa z komedii hrabiego Fredry. Dowcipniś zwiał, wykorzystując Kryształową Sieć Indry - SKI. Cóż to takiego? Wyobraźcie sobie taki filozoficzny Matrix, tylko zamiast systemu macie raczej nieskończenie wiele możliwości, które wpływają na siebie nawzajem. Jeżeli znasz odpowiednie sposoby, klucze zawarte w Kronice Akaszy albo dostatecznie długo wytrzymasz patrząc jak schnie farba, możesz obejrzeć sobie wieloświat wieloświatu. Niestety... Ja bardzo lubię patrzeć jak schnie farba i przy okazji zgłębiać ezoteryczne tajniki wszechrzeczy. Przypadkiem, podczas odświeżania jednego z pokoi w hotelu (tak, waszym narratorem jest prosty budowlaniec) wypuściłem tego gagatka przez czterowymiarowe wrota umysłu. Bo widzicie, każda myśl to jakby zalążek małego wszechświata, tak samo każda decyzja tworzy miliardy alternatyw. Zemsta w SKI wydarzyła się naprawdę, tak jak Władca Pierścieni czy... Zmierzch.

Ja akurat lubię dzieła Fredry i widocznie przywołałem Papkina z jego wymiaru. Cóż, początkowo był zdziwiony. Trzymał jeszcze w dłoni kurczęce udo z wesela Wacława i Klary. Niemniej, zdążyłem to już zauważyć po chwili, Lew Północy potrafił bardzo szybko adaptować się do sytuacji. Wymieniliśmy kilka zdań, w skrócie wyjaśniłem mu niuanse prawdopodobnych wszechświatów (o dziwo zrozumiał, Hawking pewnie miałby z tym trudności). Po czym... czmychnął. Dosłownie mi zwiał. Emanacja VIII wiecznego pajaca z XIX wiecznej komedii polazła sobie na zwiedzanie XXI wiecznego hotelu! Do tego nie mogłem dopuścić. Zdjąłem swoją ulubioną papierową czapeczkę o denku wyściełanym folią i ruszyłem za nim.

Początkowo było łatwo. Papkin zawsze będzie Papkinem. Tak więc wystarczyło iść śladem zaczepianych kobiet, które bredziły coś o przebierańcu z angielską gitarą. Potem przebiegłem przez kilka pięter, aż ku hotelowej restauracji. Rzecz jasna zastałem mojego gościa właśnie tam, zachwalającego doskonałe trunki gospodarza. Kiedy wytłumaczyłem mu ile kosztuje kieliszek wina, jaki kazał sobie nalać, zbladł. Wyglądał pewnie tak tylko dwa razy w życiu i tym razem to nie domniemana trucizna Rejenta zamieniła mu twarz w marmurową maskę. No ale proszę Państwa. Papkin to nie byle kto. Razem z Artemizą nie takim radzili problemom. Kiedy mu doradzałem, żeby mi zaufał i pozwolił wymyślić wyjście... on zwiał. Ulotnił się, a mnie zapytano o uregulowanie rachunku. Więc co zrobił wasz inteligentny narrator, protagonista od malowania ścian? Też zwiałem! Za Papkinem.

Tutaj możemy wrócić do pościgu. Zdołałem się już uwolnić z uścisku ochroniarzy i popędziłem w ślad za wesolutkim Lwem Północy. Ten kretyn nie wiedział w co się pakuje. Widzicie, nie powiedziałem wam jeszcze, dlaczego maluje ściany akurat tego dnia w tym hotelu. Na wyższych piętrach odbywa się konferencja naukowa, poświęcona zagadnieniom parapsychicznym. Powiedzmy, że miałem swój interes, żeby być w tym samym budynku podczas jej trwania. Chodziło o pewną nagrodę, która była czymś znacznie więcej od grawerowanego posążka. Nagrodzie, którą mieli nieść tymi schodami właśnie teraz...

- Papkin! Uważaj!

Zdążyłem tylko ryknąć do obdartusa. Ten odwrócił się, inicjując scenę godną komedii. Mężczyzna schodzący z wyższego piętra został nagle ścięty przez Artemizę. Lecąc przed siebie upuścił trzymany w dłoniach pakunek. Ten, mimo starannego przygotowania, otworzył się. Wypadła z niego niewielka statuetka...którą rzecz jasna złapał Papkin.

- Dla... Przyjaciela Mądrości... - dukał. Tak, Józef Papkin, przez moje małe niedopatrzenie w trakcie malowania ścian, otrzymał taki tytuł. Dokładniej rzecz biorąc, to go złapał. Sądząc jednak po szybkości biegu, chciał go zatrzymać.


Przeczytaj także: Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że kierowanie się chęcią odwetu zemściło się na Cześniku i Rejencie? Wymień przykłady skutków zachowania bohaterów, które będą uzasadnieniem twojej opinii.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.