Ludzie od zawsze zastanawiali się nad metafizyczną stroną swojego życia. Pytania o niematerialną sferę świata, a także o sprawy ostateczne, pojawiały się w utworach nawet najstarszych znanych nam filozofów i artystów. Poskutkowało to tym, że współcześnie dysponujemy bardzo pokaźną bazą bardzo różnorodnych refleksji na te tematy. Spróbujmy więc zestawić ze sobą dwa spojrzenia na życie ludzkie i śmierć, zawarte w dwóch sonetach dwóch poetów żyjących na przełomie epok renesansu i baroku. Polaka - Mikołaja Sępa Szarzyńskiego oraz Anglika - Johna Donne'a.
W sonecie Sępa-Szarzyńskiego mamy do czynienia z opisem życia człowieka na ziemi. Jest to jednak życie nie w rozumieniu codziennym a bardziej uniwersalnym. Autor nadaje mu wręcz charakter wojny, wojny dobra ze złem, którego polem jest ciało i dusza każdego z nas.
W pierwszej części utworu czytamy, że sam szatan, nazywany tu "srogim ciemności Hetmanem" rozsiewa po świecie rozmaite pokusy, by zwieść człowieka na manowce. Pułapki te czyhają zarówno na nasz umysł, jak i na ciało, przez które możemy popaść w grzech.
W drugiej części, podmiot liryczny zwraca się do Boga i mówi, że wobec ogromu zła, które czyha na świecie na jego dusze, on - Bóg - "król powszechny", jest dla człowieka jedynym ratunkiem. Bóg jest tu przedstawiony jako opoka, trwała i moralnie stabilna podstawa, w oparciu o którą człowiek jest w stanie walczyć ze wszystkimi doczesnymi pokusami, walczyć w wojnie jaką jest życie, a na koniec zwyciężyć i z triumfem osiągnąć życie wieczne.
Życie w wierszu jest więc pewnego rodzaju testem, który każdy człowiek musi postarać się zdać jak najlepiej, bo od tego zależy jego życie po śmierci, która z kolei wydaje się tu tylko rodzajem przejścia z "próbnej wersji" do życia wiecznego.
Trudno powstrzymać się od wrażenia, że - mimo powagi tematu, jaki porusza w swoim wierszu Sęp-Szarzyński - jest to utwór radosny, bo przepełniony nadzieją i gorliwą wiarą w to, że człowiek ma wpływ na to, co stanie się z nim w życiu pozagrobowym. Wobec takiej wiary, wszystkie pokusy życia doczesnego stają się nagle dużo łatwiejsze do zniesienia i przewalczenia.
Utwór angielskiego poety jest wielką apostrofą do śmierci. Nie jest to jednak zwrot patetyczny, a tym bardziej nie pełen bojaźni. Raczej lekceważący, a miejscami nawet kpiący. Podmiot bowiem stara się udowodnić śmierci, że nie powinna być pyszna i że myśli o sobie, że jest straszniejsza niż jest w rzeczywistości. "(...) licha w tobie siła,/ Skoro ci, których - myślisz - jużeś powaliła,/ Nie umrą, biedna Śmierci; mnie też to ominie (...).
Podmiot rozmawia ze śmiercią, które przecież nie kojarzy nam się na co dzień z czymś, co można ot tak zlekceważyć, jakby uspokajał dziecko, które za głośno się bawi. Dlaczego sobie na to pozwala? Ponieważ "Już sen, który jest twoim obrazem jedynie,/ Jakże miły: tym bardziej więc musisz być miła". Zdaniem więc podmiotu, śmierci nie należy się bać, bo jest ona jedynie czymś w rodzaju odpoczynku duszy, tak jak sen jest odpoczynkiem dla ciała.
W związku z tym, śmierć jest tylko czymś tymczasowym, a w konsekwencji nigdy nie osiągnie pełnego zwycięstwa, ponieważ człowiekowi pisane jest zmartwychwstanie i życie wieczne. Podmiot konkluduje: "Ze snu krótkiego zbudzi się dusza człowieka/ W wieczność, gdzie Śmierci nie ma; Śmierci, śmierć cię czeka". Można więc powiedzieć, że intencją pomiotu jest obłaskawienie tematu śmierci, obśmianie go w pewien sposób po to, by przestać się go aż tak bardzo bać.
Oba teksty dotyczą w pewien sposób rzeczy ostatecznej, jaką jest śmierć, która czeka każdego człowieka. Sonet polskiego poety wskazuje bardziej na to, czym jest życie, które owa śmierć wieńczy. W oczach Sępa-Szarzyńskiego jest to sprawdzian tego, jak potrafimy obronić się przed pokusami szatana. Zdaniem podmiotu lirycznego, tylko dzięki pomocy boskiej jesteśmy w stanie przetrwać "wojnę życia" i ostatecznie w niej zwyciężyć tak, by śmierć była przejściem do życia wiecznego w Niebie.
Drugi utwór skupia się na samym zjawisku śmierci, która jest tutaj niemal upersonifikowana. Autor jednak daleki jest od średniowiecznego podejścia do tego zjawiska - rozmawia ze Śmiercią (czy raczej wręcz monologuje nie dając jej w ogóle dojść do słowa). Dla niego nie jest ona czymś strasznym czy nawet nieprzyjemnym. Wręcz przeciwnie - twierdzi on, że jeśli istotnie śmierć jest siostrą snu, to na pewno musi być czymś w rodzaju wypoczynku. Koniec końców samą Śmierć czeka - omen nomen - śmierć, kres, ostateczna porażka, ponieważ człowiek i tak jest powołany do życia wiecznego, a koniec jego fizycznego życia na ziemi oznacza tylko koniec pewnego etapu.
Oba wiersze wydają się więc dawać - każdy na swój sposób - nadzieję na to, że śmierć nie jest aż tak straszna jak nam się niekiedy wydaje.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.