Preludium

1. Zmęczenie

W rozczynie sierpnia, jak w szklance coś się krysztali i krzepnie
– wiem, że nie jestem pierwszą – zbierałeś już przecie szepty.
Pokora kłosi się ziarnem, pokora gnie się najżytniej
– wiem, że nie jestem ostatnią – niejeden zmrok ci zakwitnie.

Chcę być ci okrętem z bajki, co bezprzystajnie wciąż płynął
„wczoraj” i „jutro” – to porty, które mi przyszło ominąć,
a „dzisiaj” jest niby przystań – chcę ci jedyną być dzisiaj
(Czy bajkę znasz o okręcie z kraju kwitnących wiśni?)

2. Wtorek małomiasteczkowy
(Ulicami rozwoził dorożkarz stukot czyichś rozwlekań – jak co dnia)
– – po podłodze, jak ziarno obfite garścią wzruszeń rozsypał się zodiak, –
szept rozchylił wpłask ściany pokoju, jak zabawkę dziecinną z kartonu, –
w pochylnym na ukos zwierciadle blask dróg mlecznych bezgłośnie zatonął.

(Sennym miastem szedł wtorek w zaułki; na podwórka pod okna szedł czuwać)
w gardle słowa zgasiło wzruszenie – zawiesiło mi niebo, jak pułap, –
Sierpień ciepły i miękki, jak zboże spłynął nagle z twych ramion i twarzy;
– – twoje życie szło moje wzbogacić, moje życie szło twoje obdarzyć.

23 sierpnia 1933

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka