Panopticum. Wstęp

Oto gabinet figur, czyli panopticum.
Kiwają się tu sennie osoby wszelakie.
Szept najcichszy robi się podobny do krzyku,
W głuchej ciszy — w milczeniu nijakiem.

Tylko nocą, gdy księżyc zielony od rosy,
Uderzy w szklane szyby i gabloty szklane,
Szczurołap, gładząc tłuszczem namaszczone włosy,
Błądzi i gra na flecie pieśni zakazane.

Gra melodje, jak wierzby srebrne i zielone,
Jak wierzby utopione w księżycowej wodzie,
Jak stawy zabagnione zzieleniałym glonem,
Jak liście, drżące w chłodzie.

Pod zielonym powiewem księżyca i fletu
Rumieni się wosk żółty na zmarszczonych twarzach,
Połyskują guziki, wyrznięte z szyldkretu,
I malowane oczy w ciemnościach się jarzą.

Szczurołap gra na flecie i rozmawia z bogiem,
Z woskowym oficerem, poetą i księdzem.
— Księżyc srebrzystą miotłą zamiata podłogę,
Zaśmieconą słowami, — snami o potędze.

Czytaj dalej: Wiosna - Władysław Sebyła