Pogrzeb aktora

Chowano go wesoło — nie dziwota!
Aktorem był, motłochu bawicielem...
Pomnę jak dziś, pogoda była złota,
Czerwiec się śmiał rozkoszą i weselem...
 
Aktorki szły z krochmalnych sukien szumem,
Cukierki ssąc malowanymi usty;
„Patrzcie, to ta — szeptano między tłumem —
Co role gra bohaterek rozpusty..."
 
Kochanek miał balowe rękawiczki
I w stronę dam spoglądał amoroso;
Jak stado mew dreptały baletniczki,
A tragik szedł z majestatyczną grozą.
 
Musiał się śmiać, kto spojrzał na komika,
Co krzywił twarz, pragnąc wyglądać czule;
Wesoło też przygrywała muzyka
Marsza, co był żałobnym — na tytule.
 
Szedł liczny tłum, lecz tylko... zbierać wzorki;
Każdy był rad zobaczyć rzecz niezwykłą:
Aktorów w dzień oraz umyte aktorki,
Z których lic fałsz i malowidło znikło.

Krytyki głos wznosił się nieustannie,
Histrionów ród srogą chłoszcząc oceną;
Dziwił się ktoś pewnej scenicznej pannie,
Że babki grać mogłaby poza sceną...
 
„Ach, patrz no, patrz! jaki ten amant brzydki!" —
Mówiła gęś, trącając swą sąsiadkę;
Sądzono też choreografa łydki,
Czuprynę lwa, salonowca krawatkę...
 
Wśród śmiechu, drwin, muzyki i konceptów
Wstrzymał się wóz przed drzwiami cmentarnemi;
Niedługo trwał chór modlitewnych szeptów,
Ozwał się śpiew — ciało rzucono ziemi.
 
Nie płakał nikt (prócz kilku brzóz nadgrobnych);
Reżyser klął zwołując panów, damy
I krzyczał w głos, już bez wzdychań żałobnych:
„Powracać czas! o siódmej zaczynamy!"
 
Gdym został sam z motłochu martwym sługą,
Przyszła mi myśl, iż śmieszna to rzecz — człowiek;
I śmiałem się tak długo, ach! talk długo...
Aż gorzkie łzy pociekły mi spod powiek.

Czytaj dalej: Deszczyk - Wiktor Gomulicki