W starych koronkach ładnie młodej twarzy,
W starym wazonie kwiat błyszczy najświetniej,
Bóg najwspanialszy wśród starych ołtarzy,
Najtrwalsza księga w oprawie stuletniej,
I zawsze formy przeżyte młodnieją
W parze z młodzieńczą wiarą i nadzieją.
Rózio! różyczko staromiejskich ciemnic,
I tyś z ram starych wyjętym obrazkiem!
Młodość cię słodkich uczyła tajemnic,
Pojąc słonecznym i anielskim blaskiem,
A cichą głębię myśli i spojrzenia
Jasna twa postać wzięła z otoczenia.
Dla niejednego dziwem to bywało,
Skąd się w dzieweczce solenność ta bierze?
A ona sercem i istnością całą
Chłonęła w siebie przeszłości pacierze,
Modlitwy, które głaz szepce i cegła,
Gdy na nich świętość zgasłych wieków legła.
W prastarej izbie stała jej kołyska,
Gdzie w ostre łuki sklepienie się łamie;
Promień słoneczny jaskrawo tam błyska
Przez drobne szybki w ołowianej ramie;
Po murach widać wnęki, jak ołtarze,
A nocą duchy odprawiają straże.
Białe posągi u Świętego Jana,
Madonna z gwiazdą przed Paulinami,
„Pasja" u Fary z hebanu rzezana
W ciemnej kaplicy błyszczącej wotami,
Świętych postacie najsłodsze, najczystsze —
To były dziecka piastuny — i mistrze.
Dziewczynka pierwsze poznawała głoski
(W dzieciństwie uczyć jej nie było komu)
Z płyt, których marmur Chęciński lub włoski
Głosi metrykę sędziwego domu,
Albo z nagrobków na ścianach świątyni,
Gdzie śpią consules i archiscabini.
Głowa murzyńska wychylona z góry
Pierwszego dziecku napędziła strachu;
Pierwszy w niej podziw zbudziły figury
Pod obłokami stojące na dachu,
A twarz Chrystusa, promienna świętością,
Była jej pierwszą, przeczystą miłością:
Ojciec jej prawie nie opuszczał domu.
Stary, o szczudle, książki tylko czyta
I, choć nie zdradza swych myśli nikomu,
Znać, że w nim dusza ziemskich wrażeń syta,
Że go obecność nic już nie obchodzi
I tylko czeka Charonowej łodzi...
Córka mu wszystkim.
W ciche, letnie zmroki
I w cichsze jeszcze wieczory zimowe,
Odkrywa przed nią swój smutek głęboki
I łzie pozwala spływać na jej głowę;
A łzy obojga często razem płyną,
Kiedy o matce wspomni przed dziewczyną.
To znowu, na kształt różnobarwnej wstęgi,
Rozsnuwa murów kronikę i ludzi,
Wszystko, co stare zwierzyły mu księgi
I młoda pamięć w sennych myślach budzi;
Ona z uwagą słucha wytężoną,
A w oczach iskry zapału jej płoną.