Cmentarz, gród zmarłych przede mną i krzyże;
Spokój wieczysty, kraina uśpienia...
Jedynie wietrzyk na powietrznej lirze
Wygrywa cichą piosnkę zapomnienia
Tym, którzy wiecznie milczą, jak trapiści,
I wymazani są z księgi istnienia;
Co śpią w osłonie powłóczystych liści
Brzóz zapłakanych i, przez ognie krwawe
Przeszedłszy życia, są jak ogień czyści.
Wódz ciszy dzierży nad nimi buławę
I węzeł zgody wszystkich śpiących łączy;
A żadne widmo nie powstaje łzawe,
By spod sercowej wyrywać opończy
Uśpione bóle; kto się na obszary
Wyniósł cmentarne, pasmo cierpień kończy.
Ileż tajemnic schłonęły pieczary
Wilgotnych grobów! ile w ziemnym łonie
Zbrodni spoczęło bez doczesnej kary!
Ileż miłości i uczucia tonie,
Burzliwych pragnień, w mrocznych piwnic głębi,
Klątw i hardości! Cmentarne ustronie
Jedno się mgłami przypuszczenia kłębi;
Wszystko obleka tajemnica czarna,
Mogiły spokój opasał gołębi.
Cicha i smętna kraina cmentarna:
Noc się powoli z sfer obłocznych spuszcza,
W powietrzu gwiazda błysnęła polarna;
Rosa się czepia grobowego bluszcza,
Każdy umarły śni, jakoby jagnię,
Pod niemą strażą cypryjskiego kuszcza,
I nic nie myśli, niczego nie pragnie.