Ja wierzę w Boga, ziemię, oceany,
Planety, gwiazdy, słońce, meteory,
W każdy kierz ręką przyrody zasiany,
W każdą roślinę, ptactwo, wszelkie twory,
I w prochy, które dobra ziemia grzebie,
W miłość, marzenie i w samego siebie.
Wierzę w krwi ludzkiej dwójność przyrodzoną,
Wierzę w głos zacny tej, która z błękitu;
W głowy królewską odziane koroną,
I w modlitewnik dawny z aksamitu;
We wszystko, co mnie, dziecku, powiedzieli:
W tradycję ojca i cnoty kądzieli.
Wierzę w porządek, który się układa
Jako na fali fałda drugiej fali;
W głos wieszcza, który mądrość opowiada,
Lecz wprzód od ludzi przeżył siedm lat w dali,
I wierzę w honor, co jak modrzewiowy
Las starożytny nie pochyla głowy.
W różne przedziwne na tym świecie rzeczy,
Przed wiedzą ludzką okryte zasłoną,
Których nie może znać umysł człowieczy,
Choć jest umysłów wszelakich koroną —
Przed tymi rzeczmi kłonię się w pokorze,
Wierząc w to, czego umysł znać nie może.
Wierzę, że jako kaganek westalki,
Mdlejąc ze smutku, niekiedy przygasnę;
Że żywot mój szeregiem będzie walki,
A hasłem moim słowa barwy jasne;
Że choć w mogile spopielę się cały,
Wieki przy pieśni mej będą się grzały.
I wierzę mocno w to, że kto nie wierzy
W samego siebie ni w snute zamiary,
Nigdy o gwiazdy czołem nie uderzy,
Przez świat nie przejdzie, lecz przez jego szpary,
I że go nawet robak nie tknie w grobie,
Który choć robak, wciąż myśli o sobie.
Wierzę, że duma wynosi człowieka,
Lecz że go upór w ciemną otchłań strąca,
Gdzie żadna życia nie przepływa rzeka
Ani się wkrada słaby blask miesiąca,
Gdzie ciemność pasy wije nieskończone
Na niedołęstwo w wnętrzu pogrzebione.
Duma jest kwiatem, co kwitnie w ogrodzie
Oparkanionym rozłożystą cnotą;
Cnota jesionem jest, w którego chłodzie,
Gdy życie pali, człek siada z ochotą,
Myśląc, że chociaż życie go znieważy,
Cnota z umarłej uśmiechnie się twarzy.