Rzęsisty deszcz zaczyna padać
praży ciosami celnych kropel
siecze w korony lip i topól
jak śmiech, jak płacz, jak dzika radość.
Jezioro dymi białym kurzem
i szumi gęsty śrut ulewy
a małe czarnogłowe mewy
krzyczę zwiastując przyjście burzy.
I tylko tyle. Osiem wierszy
o tym lipcowym ciepłym deszczu.
Już słońce jak złocisty szerszeń
wyfruwa nagle z krzaków leszczyn.
Źródło: W połowie drogi, Teodor Bujnicki, 1937.