Na przestronnych ekranach, na szkłach mikroskopów
opowiedz, jakie światy oglądasz bezbożne,
gdzie jeszcze żyją hydry, meduzy, cyklopy,
potwory mitologji, dziwy wielonożne.
W tej małej kropli wody, w pęcherzyku szklanym,
drobince, wydobytej z zielonego stawu,
oglądasz odyseje i iljady krwawe
i od owidjuszowych dziwniejsze przemiany.
Tam turniej pierwotniaków na nitce rośliny,
której okiem, niezbrojnem mocą szkieł, nie dojrzysz
a tu nadpływa groźny olbrzym zawiesiny
— cyklop wieloramienny, rogaty jak Mojżesz.
Skurczona rozwielitka, jak panna ciężarna
wśród volvoxow trzepoce, jak wśród bladych planet,
kołysze się wirczyków chybotliwy wianek —
kwiatów transcedentalnych, wyrosłych bez ziarna.
Możesz obejrzeć cuda partenogenezy,
początek bez poczęcia i życie bez zgonu,
niepojęte symbjozy i nagłe syntezy
w świetnym mikrokosmosie zwykłego planktonu.
A gdy oczy oderwiesz od lustrzanych szybek
i popatrzysz dokoła, jak zbudzony ze snu —
ten świat, co cię otoczy, nagle pryśnie z trybów,
jak koń, stający dęba, jak okrzyk protestu.
Przemieni się w fantazję gabinetu wnętrze —
stoły, gabloty, krzesła runą jak z okopów.
Dwa niewymierne światy zetrą się i spiętrzą:
mitologja pokoju z prawdą mikroskopu.
J. Pruefferowi
Źródło: W połowie drogi, Teodor Bujnicki, 1937.