Front przeszedł od miasteczka
na północ - bokiem...
Skakało prężnie powietrze
do ociemniałych okien
na pierwszym piętrze.
(Wyższych domów w miasteczku nie było?)
A pociski pękały daleko,
a pociski pękały z siłą...
- Ileż to lat liczyło dziecko,
liczące głośno wybuchy za sztreką,
którego matka z nieprzytomną twarzą
przy czarnym oknie grzmot chłonęła głuchy?
W ruinach domów zliczało miasteczko
nieśmiałym rankiem wyrwy i wybuchy.
I rankiem okno otworzył na przestrzał
krzyk w ciemnym jarze zburzonego rynku:
sołdat pędzony przez patrol niemiecki
podnosił ręce i z rykiem uciekał,
i długo, długo w ciemnym rynku wrzeszczał...