Dziś właśnie dzwonił do mnie Stalin
(Ten człowiek wielbi mnie tajemnie,
wciąż mnie hołubi, ciągle chwali,
nie może obejść się beze mnie)
— Hallo, powiadam, towarzyszu,
Wy wciąż Dnieprostoj, piatilewka,
a tu „Sygnały” ledwie dyszą,
znówby zdała się jaka setka…
— Jakto, znów setka? złotych? wyszłę!
— Ależ mylicie się do gruntu,
zamiast złotych, wolę ściśle
setkę angielskich, dobry funtów.
— Zmiłujcie się, toż wczoraj dałem,
a przecież papier znów nie potaniał!
— To, mówię zimno, my „Sygnały”
wstrzymamy aż do otrzymania.
Słyszę jak w Moskwie ciężko dysze
(czułem też jak kieszeni grzebał).
Ja czekam zimny, on już ciszej:
— No cóż, powiada jak potrzeba…
— To już powiada, się wystaram,
znów sprzedam carskie trzy brylanty,
lecz zato wydrukuje zaraz
pięć artykułów. Wszystkie anty…
…antyniemiecki, antywłoski,
antyrodzinny (wolna miłość),
antyrządowy, antyboski,
anty… — Dość, mówię, pięć już było!
On znów poufnie: — A też setki
to pewnie, mówiąc między nami
trzeba, co? znowu na — kobietki
i na omlety z brylantami…
— Cóż, młodzi ludzie, więc potrzeby,
tylko, że u mnie z forsą gorzej…
Ja: — tych pieniędzy może nie być,
może nam Berlin dopomoże…
— Och, wy też zaraz! Chcę w „Sygnałach”
portret swój, choć na trzeciej stronie…
Ja: — No, to będzie zależało…
Cenzura, więc na razie, to — nie.
On: — kiedyż wreszcie, moje dzieci,
ta rrrewolucja będzie u was?
Paljaczki, wy ubiecujecie,
a mnie się grunt spod nóg usuwa…
Wczoraj musiałem pięć tysięcy
rozstrzelać, ale ja mam nadzieję,
że jutro wyrżnę jeszcze więcej,
he, he! (Szatańsko znów się śmieje)
Obrzydł mi już ten z Moskwy facet,
lecz cóż i kawiory i ruletka,
koń wyścigowy, skąd zapłacę,
bo wiecie, setkę goni setka.
A inni, a redaktor, który
ciągle korzysta z tej przyjaźni,
i gnębi, wciąż chce forsy z góry,
wciąż mi wymawia najwyraźniej…
Kapitaliści! Prośbę do was
wnoszę, wy, władcy tego świata,
niech mnie wy, lub Blumenfeldowa
zbawi ze szponów tego kata.
Wystarczy milion, i rzecz cała,
wtedy lojalnie i radośnie
będziemy pisać wam w „Sygnałach”
o szczęściu, maju, ptaszkach, wiośnie.
Źródło: Sygnały, r. 1936, nr 19.