I
Wiadomo — mocni jesteśmy i młodzi,
kraj żyzny rodzi dość koni i broni,
słowem — mocarstwo, jedna rzecz nam szkodzi:
— Brak nam kolonii!
Innym Gujany, Indie, Abisynie,
banany, negrzy, fermy w Patagonii,
Polesie, żydzi w gimnazjum w Charbinie
— to nie kolonie!
A tak się jeden bodaj kokos zdałby,
choć wyspa Becka w Pacyfików toni…
— W warszawskim Zoo hasające małpy
— też nie kolonie!
Ot, dzieciak banan rad ojczysty gryzłby,
więźniów by w obcej zamykano stronie…
(Już prokurator chciał kupować wyspy
na te kolonie!)
O, Polsko! Wielki i szczęśliwy kraju!
Kiedyż zawołać nikt ci nie zabroni,
że co Polacy — nie Czeci, bo mają
z morzem — kolonie!
II
Wiadomo — mocni jesteśmy i młodzi,
po co nam negrów! Robotnicze dłonie
to samo zrobią w Sosnowcu czy Łodzi
polskiej kolonii.
Innym Gujany, Indie, Abisynie…
Nam Liga Morska te czary odsłoni
taniej, na miejscu, z piękny tekstem, w kinie
polskie kolonie.
A że się jeden bodaj kokos zdałby,
i bez kokosów śmiech dzieci, brzęk broni —
w koloniach letnich krzyk, branie się za łby
w polskiej kolonii.
Ot, dzieciak banan rad ojczysty gryzłby,
zamiast na łóżku miotać się w agonii,
kwitną kolonie prątków w mrokach izby,
polskie kolonie.
O, Polsko, wielki i szczęśliwy kraju!
Przed wywrotowcem, ach któż cię obroni?
Na Mokotowie, w Brygidkach śpiewają
polskie kolonie!
Źródło: Sygnały, r. 1936, nr 20.