Posłuchajcie tu dziejów, których czasy już dnieją,
w roku… przyszłym, z pewnością pamiętnym,
we wsi każdej i w mieście wszystkich żydów nareszcie
wyduszono, zniszczono ze szczętem.
Wtedy zaś oczywiście rzekli nacjonaliści,
gdy ostatnią zburzono bożnicę:
— Gdy się stało to dzieło, dalej będzie się rżnęło.
I wyrżnęli w pień całą lewicę.
Wówczas powstał wódź nowy, ten wygłosił przemowę,
by narodu sumienie obudził:
— Jest niedobrze! Dlaczego? Zła przyczyna wszystkiego.
O mój ludu, są rude i rudzi!
A że rudych jest mało, więc ich wkrótce nie stało,
wódz zapału i czasu nie tracił:
— Ruch nie ma, a zatem biada, rzekł, piegowatym!
Wyginęli więc i piegowaci.
Lecz lud tęsknił do czynu. — Ludu, wyrżnij blondynów,
a szczęśliwość trwać będzie na świecie!
Po tym haśle do szczętu jasnowłosych wyrżnięto,
tak, że sami zostali bruneci.
Potem rżnięto brodatych, kosookich, kosmatych,
chudych, tłustych, podanych do przodu,
łysych, drobnej postury, gdy czas minął niektóry
tysiąc osób zostało z narodu.
Owych tysiąc prawdziwie żyćby winno szczęśliwie,
pięćset małych i dużych zaś było.
Lecz dwu wodzów wybrali, wielcy swego i mali
i ci rżnąć się zaczęli aż miło.
W końcu onej epoki został — Brunet Wysoki,
co najszczytniej praw ludu obronił,
lecz jedyny ten z ludu wkrótce zabił się z nudów
i już więcej nie słychać nic o nim.
* Także jako historya
Źródło: Sygnały, r. 1936, nr 23. Wiersz został unowocześniony.