Jak polami przeleci, przewieje,
jak się słońcem wiosennem rozcudni,
to się wtedy słonecznie rozśmiejem
w nasze pierwsze, wiosenne południe.
Jak nam wiatrem przeleci przez włosy,
jak rozdzwoni, rozśpiewa skowrończo,
to będziemy rosą gonić boso
bez myśli, bez trzewików, bez pończoch.
A gdy nagle z zakrętu liljowo
krzak bzu tryśnie radośnie przed nami,
krzak ku naszym przechylimy głowom,
by scałować liljowość ustami.
Ludzie wszyscy będą nam zazdrościć,
co mi tam, kiedy chodzę po niebie,
kiedy serce mam pełne jasności,
kiedy ręce mam pełne — ciebie.