Tutaj nic — ten zmierzch, te dymy,
rozpełzane nad zachodem...
temu życiu sen na imię,
sen bez daty, bez powodu.
Ledwie klomb, zielona głowo,
uschła tyczka z pękiem liści,
gdy dębowo, modrzewiowo
leśną ścieżką, życie, iść ci...
Tutaj płyniesz gładkim stołem,
trumną lśniącą, trumną czarną,
dęboszumem, trawokołem,
w południową godzin parność,
Płynąć, sennie czuć się niczem,
w las się wliścić, wssać, wgryźć, weśnić,
ziołem wyjrzeć tajemniczem
z wnętrza chłodnej ziemi leśnej.
Tu na chwilę mrok się zdrzemnie,
noc nakryje smutek miasta...
— I ten wiersz tak wyrósł ze mnie,
jak gdzieś z ziemi — kwiat wyrasta.