W twoje szare powrócić, samotności, wody.
Długo patrzeć o zmierzchu: tam, gdzie listek młody
Na tle zieleni czarnej drga, czysty w rysunku,
Jak przełamany w strudze profil wizerunku.
Poczem storę rozchylić, przez szczelinę szyby
Wdychać powietrza wilgoć, pachnącą jak grzyby;
Tak przed spoczynkiem zwlekać; niechaj w sen nieżywy
Wedrze się chłodna szorstkość zmoczonej pokrzywy.
Berberys krwawo kwitnie, chwieją się derenie:
Zanim powróci senne szczęśliwe ocknienie,
A nad oko widzące dźwignie się powieka:
Szary blask czoło martwe posągu obleka.