Nadchodzą Muzy; patrz: tam gwiazdy giną,
Zdmuchnięte wargą ze stali i kości,
Źrenice gniewne, jak studnie białości,
Błogo widnokrąg zachwycą, nim spłyną.
Umilknąć głosom, by zrównać prostocie
Ich oczodołów, które blaskiem broczą;
Trwać oślepioną taflą i przeźroczą.
Jak widmo lustra, zasklepione w złocie.
Doskonałości błaha! któż na ćwierci
Jak marmur linię horyzontów gniecie?
— Nie zdołasz złamać Muz, muzyczny świecie,
Nie umiesz na nic odpowiedzieć, śmierci.