o księżniczce zamienionej w kobyłę

Straszna się historia stała
W trzecim pułku, w tym szwadronie,
Gdzie pan kapral Haładrała
W wieczór miał zlustrować konie.

Antek Migdał, brat znad Wisły,
Sprawiał dzisiaj imieniny,
Więc pan kapral był zawiany,
Gdy zygzakiem szedł z kantyny.

Gdy na progu stanął stajni,
Cala stajnia głośno rżała,
Co w języku końskim znaczy:
-Urżnął się nasz Haladrała".

On po stajni sobie chodzi,
Dusza w nim siarczyście rada,
Tego konia w kark poklepie,
Do innego znów zagada.

Wszystko pięknie i w porządku,
Więc pan kapral na ostatku
Starą siwą klacz powitał
I poklepał ją po zadku.

Nagle siódmy pot go oblał,
Z najeżonym stanął włosem,
Bo klacz głowę odwróciwszy,
Przemówiła ludzkim głosem:

"Czemu, panie Haładrała,
Ty, coś dzielny jest na wojnie,
Nie szanujesz niewinności
I klepiesz mnie nieprzystojnie?

Myślisz sobie, że ja jestem,
Siwa w pułku twym kobyła,
A czy wiesz, o Haładrala,
Czym ja kiedyś przedtem była?

Ojcem mym jest król Powidło,
Dzielny rycerz, mędrzec stary,
Najbogatszy król na ziemi,
Samych spodni ma trzy pary.

Jam jedyna jego córka,
Którą chciano dać w zamęście,
Lecz ja ciebie chciałam tylko,
W tobie me widziałam szczęście.

Chcieli wydać mnie, kapralu,
Za hrabiego Łapserdaka,
Ja do ciebie lecieć chciałam
Przez świat cały lotem ptaka.

Wtedy ojciec krzyknął w gniewie:
Tylko ci ulany miłe?
Chcesz żyć w stajni, królów córko?!
Więc zamienię cię w kobyłę!

Straszne na mnie rzucił czary
W mego życia rannej wiośnie,
Ja poczułam zaś w tej chwili,
Jak mi z tyłu ogon rośnie.

To dla ciebie, mój kapralu,
Posiwiałam w dni poranku,
Lecz szczęśliwa, żem jest z tobą,
Haładrało, mój kochanku!

Nic to, że na królów córze
Jeździ ułan Jan Kapusta!
Kocham ciebie, więc pójdź do mnie
I ucałuj moje usta!"

"Gwałtu! rety!!" kapral woła,
Wybiegł z stajni jak szalony,
Ryczał, jako lew straszliwy,
Wrzeszcząc, biegał na wsze strony.

Wybiegł rotmistrz, porucznicy,
Pędem cały szwadron wali:
Co się stało? czy koń zdycha?
Czy też atak jest moskali?

"Do raportu!" rotmistrz woła.
-Czegoś taki zadyszany?
Czy nieszczęście w naszym pułku?
Gadajże, na boskie rany!"

Haładrała oddech chwyta
I powiada: "Jaś Kapusta,
Na królewskiej jeździ córce,
Chciała mnie całować w usta.

Klacz ta siwa... gwałtu!... rety!
Dokonano na niej zbrodni...
To królewna! ? król bogaty,
Ma ogromnie dużo spodni..."

Śmiechem rykną porucznicy,
Śmiechem rży kompania cala,
Rotmistrz, śmiejąc się, powiada:
"Idź się wyspać, Haładrała!"

Poszedł kapral, bo był strąbion,
Spał straszliwie do świtania,
Lecz do dziś, gdy klacz tę spotka,
To się jej z daleka kłania.

Czytaj dalej: Pokój ludziom - Kornel Makuszyński