Największy pan na ziemi
Jest sobie polski żołnierz!
Wężami srebrzystemi
Przystroił szary kołnierz.
Sznurkami buty wiąże,
A dumny jakby książę,
Na portkach ma przetaki,
A wielki jak król jaki!
Gdy idzie poprzez łąki,
Śpiewają mu skowronki,
Gdy w las zabiegnie dziki,
Śpiewają mu słowiki.
Gdy urlop ma na święta,
Śpiewają mu dziewczęta,
Gdy legnie gdzie na miedzy,
Śpiewają mu koledzy.
A słońce gdy oświeci
Żołnierskie swoje dzieci,
Pan wielki od piechoty
Wnet bagnet ma jak złoty,
Guziki brylantowe,
Wyłogi purpurowe,
Na grzbiecie zaś atłasy
W słoneczne złote pasy.
Ma złote, dobre serce,
Dziewczęce łzy w manierce,
Pałacu mu nie trzeba,
Gdy widzi trochę nieba.
Gdy bardzo jest zmęczony,
Pod ziemią ma salony
Lub nocleg gdzie wyprosi
Przy boku panny Zosi.
Sam sułtan gdzieś w haremie
Przy stu panienkach drzemie,
A żołnierz na ożenek
A:/ tysiąc ma panienek,
A każda cicho szlocha
I bardzo mocno kocha
l życzy sercem całem,
Ey został generałem.
Choć leci kuł ulewa,
Pan żołnierz sobie śpiewa,
A Śmierć, gdy spotka w scisku,
To spierze ją po pysku;
Na boje idzie krwawe
Po radość i po sławę,
Bo Polska zapamięta
Najdroższe swe chłopięta!