Raz lotnik, co ma skrzydła, 
Co skrzydła ma orłowe, 
Wyleciał jako ptak. 
Przez zorzy malowidia, 
Przez chmury wzleciał płowe 
Aż na niebieski szlak 
U niebios kołowrotu 
Zdumiony patrzy księżyc, 
I myśli, że to sen? 
Czy napił się blekotu, 
Oszalał od ciemięrzyc 
Straszliwy śmiałek ten? 
Pioruny za nim gnaty, 
Warczały za nim burze, 
Jak pies go gonił grzmot. 
On leciał w słońcu cały, 
Co nań ciskało róże, 
W swój oszalały lot. 
W pył złoty rozbii zorze, 
Wzdłuż Mlecznej leciał Drogi, 
I nie wie, gdzie jest kres? 
Na gwiazd wypłynął morze, 
Co krzyk podniosły srogi 
Wśród trwożnych złotych łez. 
Wtem wichry gorejące 
Na młodą padły głowę, 
Ster mu wyrwały z rąk. 
To na niebieskiej łące 
Anioły się tęczowe 
w taneczny zwiodły krąg 
Uśmiechnął się boleśnie, 
Na chmur lądując skraju, 
Na zimnym nieba szkle, 
Bo widzi, że coś wcześnie 
Sam dostał się do raju, 
Bo że nie umarł ? wie. 
Chór rajski go otoczy, 
Ogląda go ciekawie, 
Dotyka iilią rąk: 
Ach, jakie on ma oczy, 
Ach, to jest anioł prawie, 
Ach, pójdź w taneczny krąg. 
Maszyna ta obrzydła, 
Co tak straszliwie jęczy, 
Niech w padół leci zły! 
My ci przypniemy skrzydła 
Tęczowe i liliowe, 
Te, jakie mamy my. 
Tu zawsze jest niedziela 
I zapach macierzanki 
Owionie cię co krok. 
Wśród śpiewów i wesela 
Splatamy sobie wianki 
Okrągły boży rok. 
Po roku znów to samo 
I kwiatów znów kaskada 
Znłewa boży kraj. 
Za świętą niebios bramą 
Wieczysta jest parada, 
Chodź w taniec, rękę daj: 
A jemu zrzedła mina, 
Na przestwór patrzy szklanny 
I jakoś opadł z sit. 
"Czy macie trochę wina, 
Anielskie, cudne panny? 
Lot trochę ciężki był..." 
Wnet panna w cudnym stroju 
Zaśpiewa: "Ja przyniosę 
Rajskiego wina dzban!" 
I niesie mu w powoju 
Poranną, świeżą rosę, 
I śpiewa: "Ach, pij pan!" 
"Przez całe będziesz życie, 
Co w wieczność się przedłuży, 
To wino pijać rad, 
Lub siedząc na błękicie 
Jeść będziesz płatki róży, 
Jakich nie widział świat!" 
On, jakby słyszał bajkę, 
Czuł w kościach zimne mrowie, 
Krew tłukła wciąż o skroń, 
Zapalił tedy fajkę, 
Bo zamęt poczuł w głowie 
Przez macierzanki woń. 
W anielską zaś gromadę 
Straszliwa zawierucha 
Tak padła jako grom. 
Anioły płaczą blade: 
"To piekło ogniem bucha! 
Zaczadzi rajski dom!". 
Więc skoczył do maszyny, 
Co drgnęła jak w podzięce 
Na rajskiej łące z róż. 
I w przestwór krzyknął siny: 
"Powrócę, gdy kark skręcę. 
Lecz żywy nigdy już!"