Jedzie Śmierć, jedzie Śmierć
Po błoniu, po błoniu
Na żydowskim koniu!
Pędzi, bieży, babsko głupie,
Trzęsie stare kości trupie.
Oj, oj, oj!
Czy nie widzisz, wiedźmo stara,
Ze to polska stoi wiara?
Czyś oślepła, babo, czy co?
Czy nie widzisz, czarownico,
Ze tu polska jest piechota,
Co bagnety ma ze złota?
Czy ci życie już niemiłe,
Ze żydowską gnasz kobyłę
Tam, gdzie polskie tkwią piechury,
Gdzie ci w pysk da poniektóry
I wyśmieje cię niebożę,
Ze ci diabeł nie pomoże?
Patrzą, patrzą... ona jedzie,
Strasznie chuda jędza,
Tak jakoby nędza
Jechała na biedzie.
Mocno dziwią się chłopaki,
Śmiechem ryknął jaki taki,
Bo na Śmierć ? jedyna rada,
Śmiać się ? wtedy wnet przepada.
Zatrzymała szkapę,
Wyciągnęła łapę,
Stoi, stoi ci kaleka,
Niby kłania się z daleka,
Potem miauczy, potem szczeka:
"Drodzy panowie, żołnierze!
Jakżeż wasze cenne zdrowie,
Panowie generałowie?
Przyszłam do was, bo mi smutnie,
I spłakałam się okrutnie:
Ślicznego miałam kochanka,
Diabła miałam, kuternogę,
Lecz powiesił się dziś z ranka,
Więc utulić się nie mogę.
Więc mi przebaczcie, zacnej niebodze,
Że aż tu do was przychodzę,
Lecz widziałam, z daleka niestety,
Ze warn nowe przynieśli gazety.
Oj, najmilsi wy moi panowie,
Niech mi który, nieszczęsnej, odpowie,
Czy z Warszawy nie przyszedł dziś z świeża
Nowy numer "Polskiego Żołnierza"?
Dajcież mi go na jedną niedzielę,
Niech się trochę w smutku rozweselę
I niech sobie przeczytam gdzie w kącie,
Co się u nas tu dzieje na froncie.
Niech przeczytam, co znowu nieskromnie,
Pan Makuszyński napisał o mnie.
Niech sto lat żyje, taki cholera!
Bo chociaż Śmiercią wciąż poniewiera,
Ale warn takie pisze piosenki,
Ze ja, nieboga, choć głos mam cienki,
To czasem śpiewam, w takt bijąc nogą,
I wtedy kosą nie tknę nikogo!"
Żołnierze, dobre chłopaki,
Numer rzucili jej w krzaki.
Chwyciła go Śmierć w pazury
I czym prędzej do lektury!
Siadła w rowie i jak wryta
Czyta, czyta, czyta, czyta...
Przez noc całą aż do rana,
Ona ciągle zaczytana.
To się śmieje, to zagdacze,
To znów stęknie, jak puchacze,
Jęczy, huczy, ryczy, wrzeszczy,
Kicha, miauczy, grzmi i trzeszczy,
Puka, fuka, dymi, chrapie,
Rzęzi, charczę, szczeka, sapie,
Gęga, kwiczy, rży, bulgoce,
Kwacze, pieje, bździ, rechoce,
Gwiżdże, kwili, skwirzy, mlaszcze.
Kwęka, prycha, pluje, klaszcze!
Noc minęła, znowu świta,
A Śmierć czyta, czyta, czyta!
Nie widziała, nie słyszała,
Jak zaczęły huczeć działa,
Trzy dni była zaczytana
Od wieczoru aż do rana.
Trzy dni żołnierz chodził zdrowy,
Włos nikomu nie spadł z głowy,
Tłukł armiejców, jak w moździerzu,
Bo Śmierć nosem tkwi w "Żołnierzu"!