Żołnierze drodzy, mili towarzysze,
Którzyście do mnie listy napisali!
Jakżeż każdemu z osobna odpiszę,
Co na odpowiedź czeka gdzieś w oddali!
Każda żołnierska dusza jest mi droga,
Każdej bym serce chciał dać w odpowiedzi,
Lecz listów przyszło ? trzysta sześć ? na Boga!
A w każdym taka jasna dusza siedzi,
Żem je spojrzeniem dziwnie czytał łzawem,
I klął was, chłopcy drogie, bez pamięci,
Ze przez was z oczu ścierałem rękawem
Tę łzę, co teraz w oczach mi się kręci.
Wpadłem! ? na rudych diabłów sto tysięcy!
Myślałem bowiem: piosnki im napiszę,
Niech się chłopaki cieszą, lecz nic więcej,
A oni serce wzięli mi ? hołysze!
Pisze mi jedna gdzieś z frontu niecnota:
"...Żem taki goły jak i Pan i bosy,
Więc za piosenki ci nie poślę złota,
Lecz dobre serce i trzy papierosy..."
O, człeku podły! Przyjmij uścisk bratni,
Nad Berezyną, kędyś wśród mokradła!
Dwa z nich spaliłem ? został mi ostatni,
Bo zgasł: zbyt wielka łza na niego padła.
A drugi taki ? (gdy go gdzie dopadnę,
To mu połamię żebra, lecz w uścisku...)
Wiersze mi przysłał, takie sobie, ładne,
I wiązkę kwiatów o cudownym błysku.
Były i białe, jako dusza twoja,
I jak twe serce purpurowe kwiatki:
O, niech cię, chłopcze, jakaś złota zbroja
Strzeże, byś zdrowo wrócił do swej matki.
Z trzeciej kompanii sierżant Malinowski
Henryk ? najmilszy piechur legionowy,
Serce rozkruszył swoje w listu zgłoski,
Więc mu posyłam moje z tymi słowy.
A inny... Boże! różneś stworzył cudy,
Lwa i wielbłąda, małpę i jaszczura,
Lecz po coś zlepił z czystej złotej rudy
Tego wariata ? polskiego piechura?
Gdy głodny ? śmiechem rży jak koń do klaczy,
Nie śpi, bo bije ? to sens oczywisty,
Kpi ze wszystkiego, co tylko zobaczy,
A potem sprośne pisze do mnie listy.
Pisze mi jedna złośliwa gadzina
Wierszem ? zapewne w krwi maczając pióro,
Ze mnie serdecznie i mile wspomina,
Bo "właśnie siedzi nad skradzioną kurą".
O, bodaj z ciebie zrobili kapłona,
Toś taki, drogi bracie mój ? towarzysz?
Ja tu serdelki przyciskam do łona,
A ty, burżuju, kurę sobie warzysz?!
Wariaty czyste! Z taką samą manią
Jak ich piosenkarz, także wariat polski,
Co przez łzy czyta, Jak ze swą kompanią
Na święta prosi go porucznik Wolski...
Dusza śpi jasna w tej łzy małym kółku,
Kiedym list dostał, co jak słońce świeci
(Z piątej kompanii dziewiątego pułku)
O gorzkiej doli legionowych dzieci.
A ten dywizjon drugi artylerii
Polowej, czwarty pułk ? to są cholery!
Nic poetyckiej nie pomnąc mizerii,
Taki mi piszą list na strony cztery:
"Przyjdziemy wszyscy do ciebie na wino,
A jest nas sporo! niech to Pan pamięta,
Pijemy dobrze, więc rzeki popłyną,
A jak się rzekło ? muszą być dziewczęta!"
Takie ci oto piszą do mnie bzdury
Chłopaki moje, najdroższe wśród ludzi.
Wiatr list mi niesie przez rzeki i góry
I kiedym smutny, to mnie śmiechem budzi.
Wszystkim dziś razem odpisuję oto,
O jeden uśmiech prosząc w znak pamięci!
Duszą się do mnie uśmiechnijcie złotą,
List pieczętujcie sercem miast pieczęci.
Odpowiedź moja krzywe ma litery,
Bo gdy do ciebie piszę, zły piechurze,
Jakaś roi rosa (do ciężkiej cholery)
Wciąż z oczu spada i spływa po piórze.
Amen!