Wiatr się rozdąsał, powiał po jeziorze
I śnieżną pianę po roztoczy miecie.
I biegną fale — jedne — drugie — trzecie —
I upadają pod moje podnóże.
Fale! w szemrzącym waszym rozhoworze
Czy pocieszenia słowa dać umiecie
Duszy wygnańca w wielkim obcym świecie?
Czy zagłuszycie myśl którą się trwożę?...
Wy myśl mą zleczcie, wód wielkie roztopy,
Bądźcie łaskawe, choć huczycie dumnie —
Bogacze blasków w szafirach i srebrze!...
Lecz wy padacie same pod me stopy —
Z taką pokorą schylając się ku mnie,
Jak ktoś, co łaski lub współczucia żebrze!