Pełen żywicznej i kwiatowej woni
Błądzi w przestworzu rzeźwy dech wietrzyka —
Dziwną lubością pierś moją przenika:
Rzekłbyś, że dawną otuchę wlał do niej...
Przede mną spoczął przestwór wodnej toni:
Iskry słoneczne lśnią, jak skalna mika,
Rząd fal rozchwiejnych tam-nazad pomyka
I, jak łan żyta, z szelestem się kłoni.
Na szarym brzegu zadumany siedzę,
Patrząc na zwiewne wód złocistych kręgi,
I głosy myśli utajonej śledzę...
Myśl moja dąży — gdzieś na polskie łęgi
Zbóż pozłocistych — przez bławatków miedze...
...Niebo maluje wodę w modre pręgi...