Na nieobjętej oczyma przestrzeni
Gra moc cudowna promieni tysiąca.
Powierzchnia wody o brzegi roztrąca
Strzeliste pęki jaskrawych promieni.
Roztocz się wzdyma, mąci i czerwieni,
Jak roztopione złoto od gorąca.
Ćma szklanych blasków mknie, gromko dzwoniąca,
Niby rycerze w zbroje obleczeni.
Tu — owdzie, niby srebrna końska grzywa,
Płyną kosmyki rozwichrzonej piany:
Zda się że jadą tam hufców tych wodze —
I hen! gdzieś w bezkres przede mną przepływa
Ten orszak świateł pstry, zaczarowany,
Aż gdzieś przepada w rozwiewnej śreżodze.