Bałwany biją o morską latarnię,
Niby ćmy nocne ku jej światłu dążąc;
Potem, w powrósła świecące się wiążąc,
Na środek toni pierzchają bezkarnie.
Ciemność pod skrzydła swoje ziemię garnie,
Jak śliski wampir na jej piersiach ciążąc;
Miesiąc rogaty, hen po niebie krążąc,
Z za chmur się czasem wykrzywi poczwarnie.
W mgłę przeźroczystą osnuła się przystań...
W objęciach grobli cicho śpią okręty
I lekko w nurtów chwieją się kolebce.
Niekiedy, wiatru nadsłuchując świstań,
Zbudzą się z drzemki, a żagiel popchnięty
Zadrży i z cicha coś niby zaszepce.