Noc nad jeziorem Bourget

Zabłąkanym w obcem mieście podróżnym, jakby w jakiejś cudownej przygodzie
dzień się pisał listem miłosnym — teraz pieczęć go zamyka wieczoru:
zielonawa, stygnąca woń mokro szepce o pobliskiej wodzie,
małe uliczki wiodą prosto ku jezioru.

Ciepłe skrzydła ma cisza wieczorna... W skrzydłach ciszy jesteśmy sami:
kochankowie z staroświeckiej powieści — poetyczni, trochę smutni i młodzi...
Widzisz? — gwiazdy nad wodą rozmawiają z podwodnemi gwiazdami.
Słyszysz? — fala przy brzegu miękko pluszcze o dno starej łodzi.

Ten wieczór układa się w wiersze — w romantyczny, księżycowy poemat:
fala rytmu użycza słowom i z oczami rymują się oczy...
Ta chwila jest jak ważka błękitna — chwyć ją, uwięź rękami obiema!
Ta chwila jest jak ważka płochliwa — ponad nami niezłowiona trzepocze...

Pod palcami — czy to trzciny oślizgłe, czy to twoje zziębnięte dłonie?
Poprzez palce — czy to woda jeziora, czy to młodość nieuchwytnie przecieka?
Czemu leżysz tak płasko na fali, czarnym cieniem bezszelestnie toniesz?!
— Od mojego do twojego cienia droga trudna, droga daleka — —

Wiatr na wodzie cienie poszarpał... Chmura gwiazdy na niebie zgasiła...
Wiatr słowa roztarł w powietrzu... Ciemność chłonie nasze spojrzenia...
— To nic... To tylko deszcz — — Czego drżysz, czego lękasz się, miła?
— To nic... To tylko Czas — — To się „dziś“ we „wczoraj“ zamienia...

Chwila była jak ważka błękitna... Chwila była — chwili niema — dlaczego?!
(Zasłuchani w przemijanie milczymy, szorstką ciszą spowici jak kirem...)
Na fali — czy to głos? — ...i tak, wiecznie ku nowym popychani brzegom...
szepce cień Lamartine’a cieniowi Elwiry.

Czytaj dalej: Jesień w ogrodzie - Henryka Wanda Łazowertówna

Źródło: Imiona świata, Henryka Wanda Łazowertówna, 1934.