Zefir w Eliny warkoczu
Miękkie rozgarnia kędziory;
I ognie chwyta z jej oczu
Rozkosznej pełen przekory,
Na ustach i twarzy świeżej
On u niej coraz omdlewa;
A milszej łaknąc kradzieży
Szatę jej nawet podwiewa.
Ja czynie zdrowia ofiarę,
Ja dla niej ginę, umieram,
A za te czułość i wiarę,
Ostrość i wstręty odbieram.
Ach! czegóż serce tu życzy?
Patrz! oto Zefir utonął
Na łonie wdzięków, w słodyczy
Poigrał z ogniem i spłonął.