Skądże ta płochość i skąd ten niestatek?
O, biedny losie nieszczęsnych mężatek!
Cóż to ci? cóż to, mój kochany Kubo,
O, ty ma duszo, o, ty moja chlubo!
Dawnaż to chwila, gdyśmy na murawie
Wspólnej się słodko cieszyli zabawie?
Gdzie nas okrywał miłym klon ciennikiem,
Gdzie ponik trącał kamyk za kamykiem.
Pamiętasz, jako z tej przyległej łozy
Tyś me, a jam twe wypędzała kozy?
Jak ci piosneczki nuciłam w południe,
A ty na fletni przygrywałeś cudnie?
Lecz, o niestety! co za zmiana rzeczy?
Jak się to umysł przewraca człowieczy!
Pomiatasz teraz, a twe pierwsze serce
Zmięrziło sobie na lichej pasterce.
Do miasta, widzę, chęci dążą twoje;
Do miasta, kędy modniejsze dziewoje
Za kark prowadzą; a za błyskiem złota
Przed ładnym chłopcem na hak idzie cnota.
Byt ci szczęśliwy! obaczym, jak długa
Będzie was cieszyć ta drużyn posługa;
Trudno twe cofnąć niehamowne chuci,
Sama cię pono rzeczy zmienność wróci.
Tak niegdyś biedną porzucił Enonę
Niewierny pasterz, ni go łzy pieszczone,
Ni miłość stała, ni żal ujął rzewny;
Wydarł się gwałtem do płochej królewny.
Porzucił Idę i rozkoszne gaje,
W obce okrętem puściwszy się kraje.
Posiadł Lacenkę i bogate sprzęty
Uwiózł fortunnie morskimi odmęty.
Ale cóż potem? Wzburzył całe Greki
I swą ojczyznę zagubił na wieki.
Wystawił Troję na rzeź i męczarnie;
Halinę stradał i sam zginął marnie.