Bugu rozkoszny, co przed moim okiem
Kryształ swój lejesz swobodnym potokiem!
Jeśli nie przerwie głos mój twego biegu,
Posłuchaj, co ci zanucę na brzegu.
Cóż nasza wolność i płonna swoboda?
Lepiej ją toczy twoja, Bugu, woda.
Na twoje wolność zazdroszcząc patrzymy;
Myć się nią chlubimy, ale jej nie mamy.
Lato czy zima, ty jesteś jednakiem;
W jednym korycie jednym lecisz ślakiem.
A my co chwila odmieniamy zdania,
Żądze, rozrywki i nasze mieszkania.
Choć mróz twardymi skrępuje cię lody,
Płyniesz ty jednak, nie tracąc swobody.
A nas i zewnątrz podległość mitręży,
I wewnątrz sroga namiętność ciemięży.
Ty od początku świata zawżdy płyniesz,
I aż do końca zapewne nie zginiesz:
My świat co tylko ujrzymy oczyma,
Błyśniemy trochę i już ci nas nie ma.
Cóż twym skłonnościom uczyni załogę?
Krętymi zwroty swoje pędzisz drogę.
A naszym chęciom lada co zawadza:
Zły los, podejście lub zakaz i władza.
Wolnym ty nurtem nowe coraz kraje,
Nowe przemijasz pola, łąki, gaje.
A my jednego chwyciwszy się kąta,
Tym się nudzimy, co nas gdzie zapląta.
Ty czyste zawżdy swe strumyki wijesz;
Sam wszystko widząc, niczego nie kryjesz;
My zawsze ślepi w ciemnotach zostajemy:
Sami nie widzimy i widzieć nie dajemy.
Tyś syt przyjemnej z Nimfami rozkoszy;
Ni żal, ni zawiść tobie jej nie płoszy.
My się za wabną uwodząc słodyczą,
Zamiast nektaru, żółć pijemy z goryczą.
Gdybyś miał czucie, zazdrościłbym tobie,
Że w tak fortunnej sam zostajesz dobie.
Ale cóż po tym, że szczęście piastujesz?
My go nie mamy, a ty go nie czujesz.