Chwile tu dla nas pogodne płyną,
Śmieją się pola kwitnące.
Drużbo! usiądźmy pod tą buczyną
I okiem rzućmy po łące.
Oto przyleciał krasny motylek,
Lilijka gościowi rada.
Kilka się u niej zabawił chwilek
I wnet przy innej usiada.
Słodyczy szuka ta, widzą, pszczoła,
Po cząbrze, róży, melisie,
Żadne jej więcej nie bawią zioła,
Aż póki onych nie wyssie.
Cień, co go chmurka mijając rzuci,
Tam się i ówdzie przemyka,
Śmieje się jeden, drugi kwiat smuci,
Jak słońce świeci lub znika.
Łagodny wietrzyk powiewem wzdycha,
Liście tej brzozy pokłócił,
Ona się k niemu wdzięcznie uśmiecha,
Ale on westchnął i rzucił.
Uważmy siebie nad tym strumykiem,
Bieg jego czegoś nas uczy.
Mus wodę krętym pędzi przesmykiem,
Słuchać go musi, choć mruczy.
Na jednym krzaku owe ptaszęta
Coś, widzę, razem dumały,
Niesmak, czy jakaś wzbudzi ponęta
I z sobą się rozleciały.
Nadchodzi burza, słychać ją z gromu.
Kryją się zwierze i ptaki.
Ach, przyjacielu! pójdźmy do domu.
A cóż, i nasz los nie taki?