Hrabia Ugolino opowiada historia głodowej śmierci swoich dzieci; następnie poeci przechodzą do trzeciego koła kręgu, gdzie pokutują zdrajcy przyjaciół. Tu znajdują się: Alberigo dei Manfredi, Branca d'Oria, a także dusze ludzi, którzy żyjąc na świecie zaprzedali swe dusze diabłu.
Usta oderwał od okropnej strawy
Ów potępieniec i z chciwej paszczęki
Włosami wroga skrzep ocierał krwawy.
Potem rzekł: „Srogie chcesz odnawiać męki,
Których myśl sama już rani boleśnie,
Zanim się jeszcze przelała we dźwięki.
Lecz że opowieść moja ziarnem wskrześnie,
Skąd temu zdrajcy ma wyrość niesława,
Słów mych i płaczu słuchaj równocześnie.
Nie wiem, kto jesteś ni z jakiego prawa
Wszedłeś tu, jeśli nie wiodła cię wina;
Aleś florentczyk, język cię wydawa.
Widzisz przed sobą hrabię Ugolina;
Ten jest Ruggieri; był arcybiskupem,
A oto mojej mściwości przyczyna:
Zbytnia powtarzać, jak stawszy się łupem
Podstępu, zwabion złudnymi wyrazy,
Uwięzion, w kaźi z głodu padłem trupem.
Lecz, co więzienne zataiły głazy,
Okropne skonu mojego momenty
Opowiem, ty sądź, czym doznał obrazy!
Przez wąski otwór w klatce tej wycięty,
Co po mnie zwie się: głodowa ciemnica,
Gdzie będzie jeszcze niejeden zamknięty,
Liczne-m już widział odmiany księżyca,
Gdy raz mi nocą sen był ukazany,
W którym przyszłości prysła tajemnica.
Śniło mi się więc, że ten pan nad pany
Polował wilka i młode wilczęta
W górach, co kryją Lukę przed Pizany.
Goland, Gismondi, Lafranchi, panięta
Pizańskie, biegli na orszaku czele,
Z nimi suk sfora chuda i zawzięta.
Lecz pomęczeni nie ubiegli wiele
Ojciec i dziatwa; wnet na nich obławy
Spadły, kły ostre topiąc w wilczym ciele.
Zbudzon przed świtem do bolesnej jawy,
Słyszę, a przez sen dzieci me, katuszy
Mej towarzysze, łkają, prosząc strawy.
Srogi, jeśli się nie przerazisz w duszy
Tego, co senna wróżyła mi zmora,
Gdy tu nie płaczesz, to cóż cię poruszy?
Już się ocknęli; nadchodziła pora,
Gdy zwykle jadło podawały straże,
Od snów nam wszystkim dusza była chora.
Szczęk z dołu straszną prawdę mi ukaże:
Drzwi zagwożdżono! Zamknięto nas w grobie...
Tedy spojrzałem, niemy, w synów twarze.
Jam nie zapłakał, skamieniałem w sobie;
Lecz chłopcy łkali, mój Anzelmek mały:
»Ojcze — rzekł — patrzysz tak dziwno po tobie?«
Jam nie zaszlochał, milczałem dzień cały
I noc, do chwili, kiedy gwiazdy gasną;
Aż gdy po nocy tej nastał dzień biały
I kiedy w klatce zrobiło się jasno,
W cztery oblicza spojrzę i, tak na nie
Wzrok kładąc, twarz w nich odgaduję własną.
Więc ręce sobie z bólu do krwi ranię,
A oni, myśląc, że to ból ze czczości,
Nagle się dźwigną: »Ojcze nasz i panie —
Wołają do mnie — oszczędzisz żałości
Z ciał naszych jedząc; tyś nas oblókł niemi,
Wolno-ć je zezuć z naszych nędznych kości!«
By ich nie płoszyć, zmilkłem i tak, niemi,
Trwaliśmy dwa dni z nadziei zatratą.
Czemuś nie pękło, twarde łono ziemi?...
Aż kiedy czwarty dzień błysnął za kratą,
Gaddo do kolan moich się przywlecze
I woła: »Czemu nie ratujesz, tato!...«
Wołał i skonał; jak mnie tu, człowiecze,
Widzisz, tak każde z mych dzieci konało
Do dnia szóstego; więc mi wzrok wyciecze
W strugach krwi; poprzez każde martwe ciało
Pełzam i dwa dni wołam na nieżywe...
Potem się życie głodem dokonało".
Skończył i białka wywrócił straszliwe,
I zęby w czerep znów zapuścił siny,
Twarde i jak psie — krwawej kości chciwe.
O Pizo, pięknej zakało krainy,
Gdzie brzmi lubego „si" nuta pieszczona:
Gdy się nie kwapią sąsiadów twych syny,
Niech cię Capraia porwie i Gorgona;
U Arnowego ujścia tamą wspięta,
Potopem zguby twych mieszczan dokona!
Bo jeśli piekło słusznie to pamięta
Ugolinowi, że wydał twe grody,
Czemu skazywać na mękę chłopięta?
O nowa Tebe, wszakże sam wiek młody
Usprawiedliwiał Brigatę, Hugona
I tych dwu, których już nazwałem wprzódy!...
Poszliśmy dalej, gdzie zlodowacona
Toń inną rzeszę otula w pieluchy,
W których zastygła, na wznak wywrócona.
Płacz nie pozwala, by płakały duchy:
Boleść w głąb wraca, napotkawszy tamę
I wzmaga srogie cierpień bezotuchy.
Bowiem łzy pierwsze wyszłe przez ócz bramę
Zmarzły i szklaną stworzyły przyłbicę,
Pod powiekami ócz oszkliwszy jamę.
Wtem, choć od mrozu stężało mi lice
I jak naskórek, kiedy otwardnieje,
Straciło czucie, dech wiatru pochwycę,
Który z nieznanej strony ku mnie wieje.
Więc pytam: „Gdzie zdrój mroźnego oddechu?
Czyliż tu tchnienie wszelkie nie tężeje?"
A Mistrz mi na to: „Czekaj, bez pośpiechu!
Wnet się twym oczom własnym uwydatni,
Skąd ten wiatr dmucha i z jakiego miechu".
Wtem jeden nędzarz spod lodowej matni
Zawołał do nas: „Duchy tak zbrodnicze,
Że wyznaczono wam okręg ostatni,
Zdejmijcie łuskę z ócz mych; niech użyczę
Otuchy sercu w okropnym mozole,
Zanim zakrzepnie znów od łez oblicze!"
„Powiedz, kto jesteś, pewnie cię wyzwolę —
Rzekłem do mary, co hełm straszny dźwiga. —
Niech tak polegnę w lodowatym dole!"
„Widzisz — odparła — brata Alberyga;
Żem jadowite owoce miał w sadzie,
Tym mi daktylem nagrodzona figa".
„Ha — wykrzyknąłem —jużeś to w gromadzie?!"
A on: „Zewłoka moja jeszcze żywa
Na ziemi — nie wiem, w jakim żyje ładzie.
Bo Ptolomeja tej łaski używa,
Że czasem ludzka dusza tutaj spada,
Nim jej dokona Atropos przędziwa.
Abyś zaś chętniej lód, co się układa
Z łez przestarzałych, obłuskał mi z twarzy,
Wiedz, że w monencie, gdy się spełnia zdrada
Jako ta moja, czart staje na straży
Ciała i póki śmiercią nie ochłódnie,
Do tego kresu sam w nim gospodarzy.
Dusza od razu przelata w tę studnię;
Niejedno ciało do świata należy,
Którego cień tu swe odprawia grudnie.
Uważne oczy zwróć, przychodzień świeży,
Na Brankę d'Oria, o którym ci powiem,
Że tu duch jego od wielu lat leży".
„Chcesz mię, jak widzę, okłamać — odpowiem —
Bo Branka d'Oria nie umierał zgoła;
Je, pije, sypia i cieszy się zdrowiem".
„W Dole Złych Szponów — odrzekł — gdzie wre smoła,
Jeszcze się Michał Zanche nie pojawił,
Kiedy już Branka czarnego anioła
Na swoje miejsce w zewłoku zostawił;
Podobnie krewniak jego, jeszcze żywy,
Który się zbrodnią wspólnie z nim splugawił.
Lecz ściągnij rękę! Zdejm te z ócz pokrywy!"...
A jam zostawił mu na oczach brzemię;
Surowość moja — tam był czyn cnotliwy.
Genueńczycy, przeniewiercze plemię,
Wrogowie cnoty, zbrodniami skalani,
Przecz wam pozwala los zaludniać ziemię?!
Otom z najgorszym zbrodniarzem Romanii
Naszedł jednego z was, którego dusza
Występna krzepnie w Kocytu otchłani,
Podczas gdy ciało żywe czarta słusza.