W ojczyźnie mej posępnej i mglistej wieczyście
Pospolitość się czai z za każdego węgła.
Chcę uciec od niej! Z wiatrem iść, jak suche liście,
Tam, kędy stopa ludzka jeszcze nie dosięgła!
Odnalazłam ustronie w czarodziejskim lesie,
Całe jak kwiat dziewiczy, dyszący płomieniem,
Gdzie krzyk palm oszalałych z ljan uścisku rwie się
Pod szafirów przestworza głębokiem sklepieniem!
Tu mnie już nie dosięgnie mej ojczyzny zmora!
Czuję niezmierną rozkosz każdej nowej chwili
Pod świątyni żywota dyszącymi stropy.
Nie! Z za drzew znowu słychać śmiech mego upiora,
Na zmiętej trawie błyszczy ślad człowieczej stopy...
Jakto! więc i tu ludzie już przedemną byli?