Justyna Bednarek to dziennikarka, a także autorka powieści dla dzieci i młodzieży zatytułowanej „Dom numer pięć” i wydanej po raz pierwszy w roku 2021. „Dom numer pięć” to książka skierowana do młodszego czytelnika, która opowiada o zmaganiach dwunastoletniego Piotrka, chłopca z wadą wzroku. Chłopak nie tylko zmaga się z trudnościami, jakie wynikają z ograniczonej możliwości widzenia, ale też z prześladowaniem ze strony swojego rówieśnika z klasy, który nazywa się Eryk.
Spis treści
Dwunastoletni Piotrek to chłopiec, który ma ogromne problemy ze wzrokiem, bez okularów praktycznie nie widzi. Z tego powodu dotychczasowi nauczyciele wychowania fizycznego pozwalali mu rezygnować z bardziej skomplikowanych ćwiczeń. Jednak nowy nauczyciel, pan Gliwiusz, zaczął zachęcać Piotrka do udziału w nich i odkrył w ten sposób, że chłopiec sobie z nimi radzi. Zmienił też zasady formowania drużyn w trakcie gier zespołowych. Z tego powodu Piotrek wziął udział w meczu i przyczynił się do wygranej swojej drużyny dzięki zwycięskiemu trafieniu do kosza.
Eryk, kapitan drugiej drużyny, dotychczas nigdy nie przegrywał, zaczął zatem mścić się na Piotrku. W szatni po lekcji zabrał mu jego okulary i nie chciał ich zwrócić. Prześladowania Eryka stały się na tyle nieprzyjemne, że chłopiec zaczął przed nim uciekać i tak trafili obaj do domu numer pięć, gdzie Piotrek odzyskał wzrok, a Eryk go stracił. Mieszkał tam starszy mężczyzna, czyli Kapitan, który zlecił chłopcom zaniesienie ważnego meldunku, ponieważ trwała wojna. Wcześniej jednak poczęstował ich smaczną kaszą i pięknie grał chłopcom na harmonii. Potem wysłał ich z meldunkiem, który mieli przekazać żołnierzom, mieli też zadanie uwolnienia kotki Rozalii. W trakcie swoich przygód poznają Magdę oraz jej babcię Alicję. Ostatecznie chłopiec wiele uczy się na temat współczucia, akceptacji i przyjaźni.
Powieść zaczyna się od problemów, jakie ma główny bohater, dwunastoletni Piotrek, z pewnym chłopcem ze szkoły. Jest on przez niego prześladowany. Eryk, chłopiec również dwunastoletni, postanawia bowiem zabrać swojemu szkolnemu koledze okulary, który ten nosi na co dzień. Problem polega na tym, że nawet w tych okularach Piotrek bardzo słabo widzi. Bez nich jest jeszcze gorzej, chłopak wręcz potyka się o różne rzeczy, ponieważ najzwyczajniej w świecie ich nie dostrzega na swojej drodze. W takiej sytuacji Piotrek jest skazany na poruszanie się po omacku i nadzieję, że wreszcie trafi ręką na potrzebne mu okulary.
Nieprzyjemna sytuacja miała miejsce tuż po lekcji wychowania fizycznego. Na tych zajęciach nauczyciele w poprzednich latach raczej unikali angażowania Piotrka w trudniejsze i bardziej zaawansowane ćwiczenia, pamiętając o jego wadzie wzroku i ograniczonych możliwościach. Odpuszczali mu wiele zadań, ponieważ zdawali sobie sprawę z tego, że jego słaby wzrok nie pozwoli mu na ich realizację. Jednak nauczycielem Piotrka stał się ostatecznie pan Gliwiusz, a on miał odmienne zdanie na ten temat. Robił wszystko inaczej niż poprzedni pedagodzy, których spotkał Piotrek. W związku z tym to właśnie pan Gliwiusz kazał chłopakowi biegać na czas. Dla chłopca okazało się to sytuacją, w której zorientował się, że jednak potrafi szybko biegać, kiedy wymaga tego sytuacja. Piotrek był pod wrażeniem własnych możliwości, ale pan Gliwiusz nie był ani zaskoczony tym odkryciem, ani nie pozostawał pod jego wrażeniem. Jego zdaniem bowiem Piotrek mógł osiągnąć jeszcze więcej i do tego go motywował.
Kolejnym polem, na którym nauczyciel nie odpuścił chłopcu, okazały się gry zespołowe. W trakcie lekcji z innymi nauczycielami uczniowie w trakcie gry w siatkówkę czy koszykówkę sami decydowali, jak będą wyglądały zespoły na boisku. W ten sposób jedna z grup zawsze okazywała się mocniejsza od drugiej, ponieważ zbierali się w niej uczniowie, którzy lepiej sobie radzili z piłką. W ten sposób wszystkie mecze wyglądały tak samo, a wynik był z góry przesądzony, co według Piotrka świadczyło o bezcelowości ich rozgrywania. Dwunastoletni Eryk oczywiście zawsze trafiał do drużyny zwycięzców, natomiast Piotrek nie był częścią żadnej ze względu na swoją wadę wzroku. Zazwyczaj zatem spędzał takie lekcje na ławce w roli rezerwowego, oczywiście takiego należącego do tej słabszej grupy. Niekiedy w tym czasie Piotrek bez sensu kręcił się po szkole, marnując czas, ale nie buntował się przeciwko takiej sytuacji. Rozumiał, że tak czasami bywa, że rodzi się ktoś, kto ma chore oczy albo niesprawne nogi i tak się po prostu dzieje. Według Piotrka nie był to powód do przesadnego przejmowania się, raczej to po prostu akceptował. Jednak pan Gliwiusz najwyraźniej miał inne zdanie na ten temat. Na którejś lekcji zdecydował, że od teraz grupy będą się dzielić inaczej. Zainteresował się również tym, dlaczego Piotrek siedział na ławce zamiast ćwiczyć. Wskazał na jedną z grup i oznajmił, że od teraz chłopiec będzie grał z nią. Piotrek początkowo zaprotestował i przypomniał nauczycielowi, że słabo widzi i nosi bardzo mocne okulary. Pan Gliwiusz nie przejął się tym, za to stwierdził jedynie, że dzięki temu Piotrek ma większe szanse, że trafi piłką do kosza. W ten sposób Piotrek zaczął grać i to bez żadnego przygotowania, jego pierwszy mecz miał się bowiem rozegrać rozegrać od razu po lekcjach. Piotrek przyznał też, że koszykówka nie była dla niego tak całkiem obca. Kiedyś, kiedy jeszcze widział nieco lepiej, zdarzało mu się grywać w nią z tatą. Pamiętał zatem pewne informacje na temat gry i jej zasad. Wspomniał także, że gra w dawnych czasach była dla niego bardzo przyjemna. Piotrek przyznaje też, że zapewne to niewielkie doświadczenie mogło zadecydować o tym, że w decydującym momencie rozgrywki trafił piłką do kosza i zdobył tym samym dla swojej drużyny ważny punkt. Chłopcu było aż głupio o tym mówić i się tym chwalić. Uważa, że miał po prostu sporo szczęścia na boisku. Dzięki jego dokonaniu jego drużyna, którą roboczo nazwano drużyną Rudych od koloru włosów Majki, dziewczyny, która w niej grała, zwyciężyła w starciu z drużyną Zielonych. Ta nazwa wzięła się z kolei od zielonego koloru koszulki Eryka, przyszłego prześladowcy Piotrka. Pan Gliwiusz bardzo się wtedy ucieszył. Zawołał, że Rudzi są górą i przybił sobie piątkę z zaskoczonym Piotrkiem. Chłopak poczuł się wówczas wręcz wniebowzięty, bardzo podobała mu się ta sytuacja. Pozostali członkowie drużyny byli nią również bardzo zaskoczeni, ale też serdecznie gratulowali koledze z klasy jego niespodziewanego sukcesu na boisku. Jednak Eryk z drużyny Zielonych był naprawdę wściekły z powodu swojej przegranej. Przepełniała go taka złość, że Piotrek od razu się domyślił, że to nie koniec tej sytuacji i nie wyniknie z niej nic dobrego dla niego.
Wszystko to sprawiło, że Eryk, zdenerwowany niespodziewaną porażką w trakcie meczu koszykówki, zaczął w ramach zemsty dręczyć Piotrka. Jednym z jego sposobów na to było zabranie chłopcu okularów. Bez nich Piotrek praktycznie nic nie widział. Było to zatem niezwykle okrutne ze strony Eryka, że właściwie pozbawiał kolegę wzroku i skazywał go na cierpienie w ten sposób. Chłopak zatem stał się dręczycielem chłopca.
Po meczu Eryk jako pierwszy wbiegł do szatni i to właśnie tam schował bardzo mocne okulary Piotrka, bez których ten właściwie nic nie widział. Były one mocniejsze od tych, które niegdyś utopił przypadkiem w kanałku. Niestety choroba Piotrka nieustannie się bowiem rozwijała. Eryk złośliwie śmiał się z Piotrka w szatni, nazywał go Kobrą i podpuszczał kolegę, by ten zaczął syczeć. Oznajmił, że jeśli Piotrek ładnie zasyczy, to może odzyska swoje okulary. Eryk był bowiem kimś w rodzaju klasowego lidera, wszystkie inne dzieci go słuchały i nikt nie kwestionował jego pozycji. Tego dnia z kolei Eryk pierwszy raz znalazł się w gronie przegranych. W obronie Piotrka próbował stanąć Tomek należący do drużyny Zielonych, który namawiał Eryka do oddania koledze okularów. W odpowiedzi Eryk zareagował zaczepnie, zaczął pytać Tomka, czy ma jakiś problem, a nawet złapał go za koszulkę.
Jeszcze przed owym nieszczęsnym dniem, kiedy pan Gliwiusz wyznaczył Piotrka na zawodnika w meczu koszykówki, chłopiec spacerował sobie z mamą. Szli sobie razem po moście, a mama opowiadała mu o wielu rzeczach dotyczących świata, między innymi o tym, co niegdyś się mieściło w tej okolicy. To właśnie wtedy Piotrkowi wydawało się, że między krzakami widzi bardzo niewyraźnie jakiś biały budynek. Chłopcu przypominał on raczej cień niż faktyczny dom. Nie zdziwił się, bo do tej pory wszystko na świecie widział, jakby było to trochę zamazane. Piotrek opowiada, że niewyraźne są dla niego różne elementy, domy, bloki, drzewa. Stwierdza, że w ten sposób choroba zabiera mu obrazy kolejnych rzeczy, które składają się na świat, a wcześniej je skutecznie rozmazywała. Chłopiec oznajmił swojej mamie, że widzi dom. Ta informacja bardzo zdziwiła kobietę, która najwyraźniej go nie dostrzegała. Zapytała zatem synka, gdzie stoi wspomniany dom. Piotrek wskazał ręką w stronę osady i wyjaśnił mamie, że wśród drzew stoi biały dom z czerwoną dachówką. Wtedy jego mama bardzo się zmartwiła tym, że chłopiec widzi coś, co tak naprawdę nie istnieje. Szybko uznała jednak, że to przede wszystkim wina choroby, a także braku okularów. Piotrek także niespecjalnie przejął się całym tym wydarzeniem, szybko także zapomniał o tym spacerze z mamą.
Eryk nie odpuszczał. Dręczył Piotrka, aż ten po lekcjach, desperacko i pozbawiony okularów, zaczął uciekać przed swoim dręczycielem, wiedząc, że nie ma szans w bezpośrednim starciu z nim. Eryk chciał bowiem też wepchnąć w niego jakieś świństwo. To właśnie wtedy w trakcie tego pościgu chłopcy przypadkiem trafili do tajemniczego domu numer pięć. Zdarzyła się tam niezwykła rzecz, a mianowicie Piotrek nagle zyskał doskonały, ostry wzrok, natomiast z kolei okrutny Eryk swój stracił. Chłopcy zatem jakby zamienili się miejscami, a Eryk dokładnie poczuł, jak wygląda trudna codzienność gnębionego przez niego kolegi.
Potem Eryk zaczął płakać. Piotrkowi wtedy nie przypominał już kapitana najlepszej drużyny, najsilniejszego chłopaka w klasie i osoby, która rządziła innymi. Był po prostu dwunastolatkiem, któremu przydarzyło się coś nieprzyjemnego przez co poczuł się źle. Piotrek jednak nie potrafił mu współczuć, ponieważ wiedział, że teraz Eryk rozumie, jak to jest być na jego miejscu i czuć się w ten sposób.
Okazało się, że dom jest zamieszkały, a domownikiem jest starszy mężczyzna, czyli Kapitan. Widok chłopców nie zrobił na Kapitanie większego wrażenia. Nadal wypuszczał z ust kłęby dymu i sprawiał wrażenie, jakby chłopcy odwiedzali go co najmniej co wtorek. Piotrek zaczął wypytywać Kapitana o to, co się stało i dlaczego to Eryk stracił wzrok. Tłumaczył, że to przecież on źle widzi z powodu swojej choroby. Staruszek jednak powiedział tylko, że tak to bywa na wojnie, raz padnie na jednego, a raz na drugiego, a wszystkim rządzi przypadek. Piotrek zdenerwował się i zaczął tłumaczyć Kapitanowi, że się myli, że przecież nie ma żadnej wojny. Staruszek odparł jednak, że wojna zawsze trwa i nigdy się nie kończy. Oznajmił też, że trzeba przekazać meldunek żołnierzom. Przypomniał też chłopcom, że z ich winy uciekł ptak, który miał zanieść wiadomość. Kapitan szuka zatem innego rozwiązania i w ten sposób chłopcy zostają włączeni w tę sytuację. Jednak przed podjęciem jakiejś decyzji Kapitan zapowiada, że należy coś zjeść, ponieważ głodny żołnierz nie wykaże się odpowiednią skutecznością działania. Starszy mężczyzna udał się do pieca, na którym stał garnek z kaszą. Pachniała ona bardzo smakowicie. Następnie zaprosił chłopców, by zasiedli oni z nim do stołu. Piotrek pomógł Erykowi usiąść i poczuł się nagle w tym pokoju bardzo przytulnie i bezpiecznie. Eryk jednak nie okazał mu wdzięczności i zapowiedział, że Piotrek jeszcze mu za to wszystko zapłaci. Piotrka to zdumiało, bowiem sytuacja nie była przecież jego winą. Wypomniał to koledze, a ten spuścił głowę i zaczął jeść kaszę, rozsypując ją przy okazji po stole. Piotrek uznał jednak, że i tak bardzo dobrze sobie radził po utracie wzroku. Kasza była gryczana, z cebulą, białym serem i kefirem na popicie. Kapitan uznał też, że należy pokrzepić się muzyką, zatem wyciągnął zza pieca harmonię i zaczął na niej grać. Wykonał na niej śliczną piosenkę o porwaniu przez piratów i uwolnieniu się z niewoli. Obaj chłopcy poczuli się, jakby znali już tę melodię i gdzieś ją już słyszeli. Muzyka, skrzypienie drewna i kojąca obecność Kapitana sprawiły, że chłopcy przez długi czas siedzieli zasłuchani i powoli przyzwyczajali się do nowej sytuacji. Nagle jednak Kapitan zerwał się z krzesła i wyciągnął z połatanych spodni zwitek papieru. Uroczyście oznajmił, że to właśnie jest meldunek, który gołąb pocztowy zanosi do obozu raz w tygodniu. Pokazał też mapę, dzięki której żołnierze wiedzieli, gdzie są bezpieczni. Eryk zdenerwował się, bo nie widział mapy, ale Kapitan opisał mu, jak wyglądał teren. Bezpiecznym miejscem miał być dom Alicji.
Chłopcy przeżyli razem wiele przygód w trakcie dostarczenia meldunku, poznali też Magdę, która niemal utonęła. Ich misją było uwolnienie Rozalii, czyli pewnej kotki. W tym celu musieli się wślizgnąć do osady, przebierali się w mundury z trupią czaszką i planowali strategię wraz z Magdą. Zmagali się też z takimi trudnościami jak śledzące ich drony. W trakcie tych przygód Piotrek próbuje mścić się na Eryku, ale szybko zaczyna rozumieć, jak niewłaściwe jest to zachowanie.
Aktualizacja: 2025-06-09 13:39:18.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.