Dzieło Tomasza Morusa „Utopia” nadało nazwę nurtowi literackiemu, który opisuje wyimaginowane idealne ustroje polityczne. Na przedstawionej przez autora wyspie życie miało być szczęśliwe i dostatnie. Jednak po głębszej analizie dzieła dochodzę do wniosku, że nie chciałbym tam zamieszkać.
Na pierwszy rzut oka Utopia wydaje się rajem, ponieważ spełnia wszystkie materialne potrzeby obywateli i oferuje im autonomię światopoglądową. Gospodarka oparta na uwspólnieniu zapewnia darmowe jedzenie, ubrania, a nawet domy. Miasta rozmieszczono równomiernie, co ułatwia podróżowanie i zaopatrywanie. Dostęp do nauki, choć ograniczony do najbystrzejszych, również jest darmowy. Jednak cena tej pozornej utopii okazuje się wysoka – obywatel zostaje skłoniony do pracy przymusowej na rzecz społeczeństwa. Każdy, z wyjątkiem uczonych, musi pracować na roli. Moim zdaniem jest to zalążek totalitaryzmu, gdzie jednostka postrzegana jest jako trybik w machinie społecznej. Morus, choć tego wprost nie mówi, przedstawia człowieka w pełni podporządkowanego społeczności, co w moim odczuciu zaprzecza idei republiki jako dobrowolnego zrzeszenia wolnych jednostek.
Morus postrzega stratyfikację społeczną jako źródło wyzysku i problemów. Dlatego nadał kulturze Utopii charakter zakonu – wszyscy obywatele ubierają się jednakowo, mieszkają w takich samych domach i jedzą wspólnie. Stworzył więc egalitarną komunistyczną wizję, w której równość osiągnięto przez eliminację różnorodności. Taka wizja budzi mój sprzeciw, ponieważ postrzegam człowieka jako istotę społeczną, ale zarazem jako unikalną jednostkę. W kulturze Utopii brakuje miejsca na indywidualizm, który uważam za niezbędny dla tożsamości człowieka. Nadmierne narzucenie jednolitości przypomina raczej rój owadów niż społeczeństwo ludzi. Homogenizacja kultury i likwidacja różnorodności to cena, której ja osobiście nie byłbym w stanie zaakceptować.
Utopianie są podporządkowani systemowi, który zaspokaja ich podstawowe potrzeby, ale dławi wolność jednostki. System zapobiega tyranii jednostki nad ogółem, lecz wymaga od obywateli rezygnacji z osobistych aspiracji na rzecz „dobra wspólnego”. Czy można być szczęśliwym, żyjąc według zasad, które uniemożliwiają samorealizację? Utopianie mogą się rozwijać jedynie w ramach wyznaczonych przez państwo, co czyni ten system nieludzkim – praktycznym, ale odbierającym wolność. Chociaż w historii ambicja i egoizm niejednokrotnie prowadziły do tragedii, istnieje różnica między szkodliwą pychą a zdrową potrzebą samorealizacji. W Utopii ta druga jest niemożliwa, gdyż wszystko musi byc podporządkowane kolektywizmowi.
Utopia Morusa spełnia podstawowe potrzeby człowieka, gwarantując bezpieczeństwo socjalne i eliminując tyranię jednostki. Zapewnia nawet demokrację. Niestety ceną za to wszystko jest wszechobecna kontrola państwa nad życiem obywateli. System ten przypomina zakon, w którym wszystko jest uporządkowane, lecz kosztem indywidualnych aspiracji. Dla mieszkańców wyspy porządek i dobrostan oznaczają rezygnację z wolności osobistej.
Nie potrafiłbym zaakceptować życia w takim systemie, gdzie nie ma miejsca na indywidualność i wolność wyboru. Społeczeństwo powinno być grupą zależnych od siebie, ale jednak unikalnych jednostek. W spokojnej i dostatniej Utopii nie ma miejsca na takie podejście. Myślę, że z czasem nawet sami Utopianie zaczęliby kwestionować ten system. Natura ludzka nie pozwala bowiem długo żyć w zniewoleniu, nawet jeśli przynosi ono pewne korzyści.
Aktualizacja: 2024-12-14 14:29:21.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.