„Sachem” to nowela autorstwa Henryka Sienkiewicza, która po raz pierwszy ukazała się w „Słowie”, w 1883 roku (we fragmentach), po powrocie autora z podróży do Stanów Zjednoczonych. To krótka historia o niegodnym miejscu rdzennych mieszkańców Nowego Świata w okresie pozytywizmu.
Spis treści
W mieście Antylopa mieszkańcy z niecierpliwością oczekiwali na pierwszy w historii miasta cyrk. Niegdyś w tym miejscu istniała indiańska osada Chiavatta, stolica plemienia Czarnych Węży, zniszczona przez osadników niemieckich, którzy przejęli ziemię i wymordowali jej mieszkańców. Osadnicy szybko osiedlili się w tym miejscu i rozwinęli miasto. Po pięciu latach Antylopa liczyła wielu mieszkańców. Kiedy cyrk przyjechał do Antylopy, największą atrakcją był występ Czerwonego Sępa, ostatniego potomka wodzów Czarnych Węży. Historia jego życia była dramatyczna – po śmierci ojca trafił do cyrku. Występ był dla mieszkańców Antylopy symbolem cywilizacyjnego zwycięstwa nad dzikością. Wśród publiczności szybko rozniosło się hasło „sachem”, co wywołało ogromne zainteresowanie.
Po wstępie, w którym dyrektor cyrku zapowiedział, że wódz będzie rozdrażniony, na arenie pojawił się Czerwony Sęp, ubrany w gronostajowy płaszcz, przypominający dzikie zwierzę. Zszedł na drut, wykonując trudne akrobacje, a jego pieśń wojenna w języku niemieckim, pełna żalu i żołnierskich akcentów, opowiadała o zniszczeniu Chiavatty i przysiędze zemsty przez ocalałe dziecko. Nagle wódz wskoczył na kozieł, trzymając drąg, co mogło zwiastować zniszczenie cyrku.
Okazało się jednak, że całe wystąpienie było częścią programu cyrkowego, zaplanowanego przez dyrektora, a Czerwony Sęp po chwili wrócił, zmęczony, z misą, prosząc o datki na ostatniego z Czarnych Węży. Publiczność obdarowała go pieniędzmi, a sam wódz zyskał dużą popularność w Antylopie.
W mieście Antylopa, położonym nad rzeką o tej samej nazwie w Teksasie, mieszkańcy spieszyli na cyrk tancerek, minstreli i akrobatów, który odwiedził Antylopę po raz pierwszy od założenia miasta, co miało szczególne znaczenie, ponieważ miasto istniało dopiero od piętnastu lat. W przeszłości w miejscu Antylopy istniała indiańska osada Chiavatta, stolica plemienia Czarnych Węży. Jednak po wielkim napadzie osadników niemieckich z pobliskich osad, wspartych przez Meksykanów, Chiavatta została spalona, a jej mieszkańcy wymordowani. Osadnicy przybyli z Berlina, Gründenau i Harmonii, aby przejąć ziemię i wyeliminować rdzennych mieszkańców. Po zniszczeniu osady, osadnicy osiedlili się w tym miejscu i szybko rozwinęli nowe miasto. Po pięciu latach Antylopa liczyła już dwa tysiące mieszkańców, a odkrycie kopalni żywego srebra w okolicach miasta podwoiło liczbę ludności. Z biegiem czasu, po schwytaniu ostatnich wojowników z plemienia Czarnych Węży i ich publicznej egzekucji, Antylopa była miejscem, gdzie funkcjonowały jakby nigdy nic szkoły, gazety i sklepy.
Kiedy do miasta przyjechał cyrk, jego mieszkańcy byli szczególnie zainteresowani jednym punktem programu: występem Czerwonego Sępa, ostatniego potomka wodzów plemienia Czarnych Węży. Występ, który miał obejmować spacer na linie, skoki i taniec śmierci, wywołał ogromne zainteresowanie. Historia jego życia była równie dramatyczna: jako mały chłopiec, po śmierci swojego ojca, ostatniego sachema, trafił do cyrku, gdzie wychował się i stał się jednym z głównych akrobatów. Dla mieszkańców Antylopy było to wydarzenie symboliczne. Byli dumni, że mogą pokazać swym rodzinom potomka plemienia. Na cyrkowych widowniach można było usłyszeć głośne okrzyki podziwu, a w mieście wszyscy powtarzali, że oto stoi przed nimi "sachem", ostatni z Czarnych Węży. Wydarzenie niby to stało się kolejnym dowodem na cywilizacyjne zwycięstwo nad dzikością.
Dzieci od rana z niepokojem zaglądały przez szpary w deskach. O godzinie ósmej wieczorem cyrk rozświetlał noc ogromnymi pochodniami, które paliły się przed główną bramą. Przed bramą gromadziły się tłumy podziwiające wozy cyrkowe i malowidło na płótnie przedstawiające bitwę białych z czerwonoskórymi. Kiedy zasłona się uchylała, widać było wnętrze bufetu, pełne szklanych kufli. Wkrótce ludzie wypełnili przejścia w cyrku. Atmosfera była jak w dzień, mimo braku gazowego oświetlenia, ponieważ ogromny żyrandol naftowy rozświetlał arenę. Widzowie – opasłe twarze piwoszy, piękne młode kobiety i dzieci o zdziwionych minach – oczekiwali. Kiedy przedstawienie w końcu się zaczęło, na arenie pojawili się masztalerze w palonych butach, a za nimi tancerka Lina, która na galopującym koniu, wykonywała skoki, wywołując tym brawa. Widownia była oczarowana jej urodą, a kobieta o imieniu Mathilde aż zapytała młodego grocernika, czy jeszcze ją kocha. Po tym pokazie rozpoczął się drugi numer, którego hasło „sachem” szybko rozprzestrzeniło się wśród publiczności. W tym momencie wszyscy zamilkli, wpatrując się w przygotowania do występu wodza.
Na arenie pojawił się nie sachem, jak oczekiwano, lecz dyrektor cyrku, Hon. M. Dean, który zaapelował do publiczności, by zachowała ciszę i spokój, zapowiadając, że wódz jest wyjątkowo rozdrażniony. Widzowie niedawno cieszyli się, że siedzą blisko sceny, a teraz z niepokojem spoglądali w górę, jakby pragnąc uciec przed atmosferą zagrożenia. W końcu na arenie pojawił się prawdziwy sachem, ubrany w gronostajowy płaszcz i z groźną twarzą, przypominającą dzikiego zwierza. Jego spojrzenie pełne było zimnego blasku, jakby szukał w tłumie swojej ofiary. Jego pojawienie się wywołało ciszę, a publiczność wstrzymała oddech. Wódz wszedł na drut, ten mocno się uginał pod jego ciężarem, a sachem szedł naprzód, nieustannie balansując, aż w końcu stanął na jego końcu, wydając okrzyk wojenny. Wtedy wybuchła pieśń wojenna, którą sachem zaśpiewał w niemieckim języku, co wzbudziło zaskoczenie wśród widzów. Pieśń była pełna żalu i dzikich akcentów, opowiadająca o dawnych wojnach i łowach Czarnych Węży, którzy wracali do domu ze skalpami i mięsem, a ich kobiety tańczyły na cześć ich powrotu. Pieśń wyrażała smutek z powodu zdrady ze strony białych wojowników. Kołysząc się na drucie, mówił o zniszczeniu Chiavatty przez białych. Ton jego głosu zmienił się, stając się chrapliwy. Przypomniał o jedynym ocalałym dziecku, które przysięgło zemstę.
W tej chwili wódz wskoczył na kozieł, trzymając drąg. Widzowie wstrzymali oddech, ale wódz nagle zniknął z areny. Po chwili wrócił, zmęczony, niosąc misę i prosząc o datki dla ostatniego z Czarnych Węży. Okazało się, że całe wystąpienie było częścią programu cyrkowego, zaplanowanego przez dyrektora, co wywołało ulgę wśród publiczności. Widzowie hojnie obdarowywali wodza pieniędzmi. Po przedstawieniu sachem spędził czas w gospodzie, pijąc piwo i jedząc knedle. Zyskał dużą popularność w mieście.
Aktualizacja: 2024-11-27 00:44:25.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.