W sobotni poranek Kreska i profesor Dmuchawiec odczuwali lekkie napięcie, które było związane z byciem zaproszonymi na obiad do Ewy Jedwabińskiej i jej córki Aurelii. Dla Kreski było to spotkanie z wychowawczynią, do której dotąd miała w najlepszym wypadku neutralny dystans, choć wiedziała, że Ewa starała się poprawić relacje. Dmuchawiec natomiast, dawno temu nauczyciel Ewy, pamiętał, że w młodości nie był jej ulubionym belfrem. Oboje domyślali się, że również dla Ewy to spotkanie wiąże się z pewnym stresem, dlatego zakładali, że jedyną prawdziwie radosną osobą będzie Aurelia. Ostatecznie wszyscy byli w stanie się poświęcić dla dziewczynki.
Z myślą o stylu gospodyni profesor i jego wnuczka ubrali się elegancko. Kreska zdecydowała się na swoją ulubioną sukienkę i rajstopy bez dziur, a profesorowi starannie wyprasowała koszulę. Gotowi do wyjścia, zeszli na dół, gdzie już czekał Maciek Ogorzałka, który postanowił towarzyszyć Kresce, by wesprzeć ją w razie jakichkolwiek trudności.
Wkrótce dotarli pod blok, w którym mieszkała Aurelia, a zaraz stanęli przed drzwiami państwa Jedwabińskich. Otworzył im niski, korpulentny mężczyzna, wyraźnie poirytowany. Burknął coś niezrozumiałego, po czym opuścił mieszkanie, a Ewa, blada i spięta, pożegnała go wzrokiem pełnym rezerwy. Mimo tego incydentu, opanowana, zaprosiła gości do środka. W chwilę później z pokoju wybiegła Aurelia z okrzykiem „Kreska! Maciuś!” i rzuciła się gościom na szyję, wywołując w końcu lekki uśmiech na twarzy Ewy. Atmosfera zaczęła się rozluźniać, a Ewa, już spokojniejszym tonem, poprosiła wszystkich do salonu.
Wnętrze mieszkania wyróżniało się surową paletą czerni i bieli, którą rozjaśniał jedynie mały bukiecik kolorowych frezji. Aurelia, z rączką klejącą się od czekolady, zaprowadziła Kreskę do stołu. Podziwiając wiszące na ścianach obrazy, goście wdali się w rozmowę, podczas której Ewa przyznała, że jej mąż musiał pilnie opuścić dom ze względu na zawodowe zobowiązania, choć i tak nie był typem towarzyskim. Pochyliła głowę, wyrażając lekkie zażenowanie, ale Kreska, Maciej i Dmuchawiec szybko zaczęli rozluźniać się w obecności wesołej Aurelii, która zasypywała ich anegdotkami i opowieściami, między innymi o „dziadku Kopcu Arlecie”. Gdy próbowała zacząć recytację własnych wierszyków, goście dyskretnie odciągnęli ją od tego zamiaru, obawiając się, że ich treść może okazać się nad wyraz ekscentryczna.
W kuchni unosiły się aromaty zapowiadające domowy obiad, a po chwili Ewa postawiła na stole pachnącą pieczeń, o której zapewniała ich Aurelia. Już po pierwszych kęsach stwierdzili, że jedzenie przygotowane przez Ewę jest naprawdę wyborne. Ona sama przyznała z lekkim wstydem, że kuchnia wygląda teraz jak pobojowisko, ale pozostali z uśmiechem przyznali, że często borykają się z podobnym problemem. Zajadali się w milczeniu, po czym Ewa podała kawę i domowe ciasto, a profesor Dmuchawiec rozpoczął z gospodynią dyskusję na temat zmian, jakie zaszły w jego dawnym liceum.
Spotkanie zakończyło się w przyjemnej atmosferze, a goście serdecznie pożegnali się z Ewą i Aurelią. Po drodze Kreska i Maciej odprowadzili profesora do jego mieszkania, a następnie, korzystając z pięknego popołudnia, udali się na długi spacer. Spacer zakończył się miłą wizytą u państwa Borejków, gdzie mogli jeszcze porozmawiać i wymienić się wrażeniami z obiadu u Jedwabińskich.
Aktualizacja: 2024-10-28 11:14:49.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.