Opisz w formie dziennika/pamiętnika swoje 3 dni na podstawie lektury Dynastia Miziołków

Autor opracowania: Grzegorz Paczkowski. Redakcja: Aleksandra Sędłakowska.
Autor Inny

13 sierpnia

Nie mogę się już doczekać spotkania z moimi kolegami ze szkoły. Tęsknię za niektórymi szaleństwami Piromana, za energią Miziołka i innych. No, ale cóż, trzeba cieszyć się ostatnimi tygodniami wakacji, bo kiedy się skończą, nie będzie wesoło. Czasem zastanawiam się, jak trudna będzie następna klasa – na pewno jeszcze trudniejsza od poprzedniej. Trudno mi uwierzyć, że z matematyki są jeszcze jakieś bardziej skomplikowane rzeczy niż te, których uczyliśmy się wcześniej. No ale zobaczymy. Na razie przede mną jeszcze spływ kajakowy, który zaczyna się jutro. Dziś całą rodziną dotarliśmy do wioski na końcu świata. Nazywa się Krańcówka i idealnie pasuje do swojej nazwy, bo wygląda jak koniec świata. Jutro cały dzień spędzimy w kajaku. Nigdy wcześniej nie pływałem tak długo, ale będę w kajaku z tatą, więc się aż tak nie martwię. Ciekawe, dokąd dopłyniemy.

Spis treści

15 sierpnia

Wczoraj nic nie napisałem, bo był spływ. Tata ciągle powtarza, żeby się nie użalać nad sobą, i nie chcę się użalać, ale to była mordęga. Już rano było jasne, że nici z dobrej zabawy, bo od rana było pochmurno. Ale tata przeczytał prognozę, że nie będzie padać, i zarządził, że płyniemy. Wziął mnie do kajaka, a mama, która chyba też wątpiła w ten pomysł, wsiadła do drugiego z moją siostrą, Kornelcią. Wypłynęliśmy na jezioro i skierowaliśmy się w stronę rzeczki Krańcówki. Ktoś wpadł na pomysł, żeby rzekę nazwać tak samo jak wioskę, przez którą przepływa. Zresztą, to nie była rzeka, tylko taki strumień, w którym czasami trzeba było wysiadać i ciągnąć kajak po mieliźnie, bo było zbyt płytko. Po trzech godzinach byłem wyczerpany, a jeszcze trzeba było wrócić. Rozbiliśmy biwak na brzegu i posililiśmy się, a wtedy oczywiście zaczęło padać. Na szczęście nie była to burza, tylko zwykły deszcz, ale i tak wszystko było mokre, a my zmarznięci i przemoczeni. W takim stanie trudno wracać, a zły nastrój sprawił, że płynęliśmy wolniej, docierając do wioski dopiero pod wieczór. Byłem tak zmęczony, że nie miałem siły nic zapisać. Zresztą dziś też kończę, bo ręce mnie bolą od wiosłowania. Kajaków nie polubiłem.

16 sierpnia

Tata mówi, że jeśli się rozpogodzi, spróbujemy jeszcze raz, ale wtedy Kornelcia zaczęła płakać, że nie chce drugi raz na kajaki. Szczerze mówiąc, ucieszyłem się z jej płaczu, bo gdyby nie ona, to ja musiałbym się rozpłakać, żeby uniknąć kolejnego spływu. Oczywiście nic by to nie dało, bo tata pewnie powiedziałby, żebym przestał się użalać nad sobą, ale Kornelci jakoś wolno było się użalać i chyba zadziałało. Zaczynam tęsknić za szkołą. W szkole, nawet jak pada deszcz, to się nie zmoknie i nie trzeba wchodzić do zimnego strumienia, żeby ciągnąć kajak po mieliźnie. Ciekaw jestem, co zrobiłby Miziołek na moim miejscu. Na pewno wymyśliłby coś, żeby wymigać się od kolejnego spływu. Ja nie mam tak dobrej wyobraźni. Pozostaje mieć nadzieję, że do końca pobytu w Krańcówce pogoda będzie tak zła, że nawet mama nie pozwoli tacie na kajaki. Tata słucha się mamy. No ale to kolejne dni uciekających wakacji, więc sam nie wiem, co lepsze, a co gorsze. Kończę, bo ręce wciąż bolą mnie od wiosłowania.


Przeczytaj także: Afryka Kazika – główne wątki

Aktualizacja: 2024-08-28 11:55:04.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.