„Asiunia” Joanny Papuzińskiej to lektura, po której można się nie spodziewać, że wywoła na naszych twarzach uśmiech, czy że nas czymś rozśmieszy. Książka opowiada bowiem o czasach bardzo mrocznych, o okresie II wojny światowej, w dodatku widzianej oczami pięcioletniej dziewczynki. Jednak to właśnie ta specyficzna perspektywa sprawia, że nawet w tej mrocznej i ciężkiej rzeczywistości da się dostrzec elementy zabawne czy wręcz satyryczne.
Jednym z momentów, który wywołał uśmiech na mojej twarzy był ten, kiedy nad domek letniskowy babci Asiuni nadciągnął nalot. Sama w sobie sytuacja była bardzo niebezpieczna, ale kiedy całe rodzeństwo skryło się w piwnicy, uświadomili sobie, że brakuje Marka oraz babci. Ci pojawili się po chwili, tłumacząc się, że musieli zabrać ze sobą jedzenie, by się nie zmarnowało. Myślenie o jedzeniu w momencie wielkiego niebezpieczeństwa przyprawia z jednej strony o podziw, a z drugiej właśnie o uśmiech.
Domek letniskowy babci Asiuni został całkowicie zniszczony w trakcie przemarszu kolejnych wojsk i walk na froncie. Kiedy rodzina wróciła do niego, dostrzegli, że właściwie nic z niego nie zostało i będzie wymagał gruntownej naprawy, żeby dało się w nim znowu zamieszkać. Perspektywa Asiuni była jednak inna, naznaczona dozą dziecięcej kreatywności. Wyobraziła sobie, że zgliszcza domu są tak naprawdę wielkim leśnym stworem. Trudno się nie uśmiechnąć na myśl o tym, w jak niewiarygodne rejony potrafi zabrać umysł dziecka jego wyobraźnia.
„Asiunia” nie jest powieścią wesołą ani satyryczną. Opowiada o bardzo ciężkich czasach i przeżyciach. Posiada jednak momenty, które potrafią wywołać u czytelnika uśmiech i szczerze go wzruszyć.
Aktualizacja: 2024-07-24 09:11:55.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.