W pustyni i w puszczy – wyobraź sobie, że znalazłeś się na pustyni. Napisz swoją relację w formie kartki z pamiętnika

Autorka opracowania: Marta Grandke. Redakcja: Aleksandra Sędłakowska.

Poniedziałek

Zostaliśmy porwani, a ja znalazłam się nagle na środku pustyni, otoczona przez surowy krajobraz, który wydawał się nieskończony. Zostaliśmy rozdzieleni, co oznaczało, że musiałam poradzić sobie sama, towarzyszyli mi tylko Beduini, którzy eskortowali mnie przez piaski. Podróżowaliśmy na wielbłądach, a kołyszący ruch zwierząt był nie tylko irytujący, ale i wyczerpujący. Mimo ogromnego zmęczenia, gnaliśmy przez pustynię przez cały dzień, bez chwili wytchnienia. Próbowałam rozmawiać z moimi strażnikami, ale ci milczeli, jakby nie chcieli ani mnie słuchać, ani odpowiadać na moje pytania. Nie miałam pojęcia, dlaczego zostałam porwana, ani co planują ze mną zrobić. Od czasu do czasu pozwalali mi się napić wody, ale wciąż czułam pragnienie. Mimo że miałam na sobie specjalne ubrania, które miały chronić przed słońcem, i chustę zasłaniającą głowę, nie mogłam uciec przed bezlitosnym upałem. Słońce paliło tak mocno, że zarówno ludzie, jak i zwierzęta cierpieli pod jego żarem. Pragnęłam jedynie odpoczynku, marzyłam, aby zejść z wielbłąda i znaleźć cień, ale to było niemożliwe. Wokół mnie była tylko pustka – bezkresna, jednolita pustynia, gdziekolwiek spojrzałam, wszystko wyglądało tak samo. Miałam wrażenie, że mimo ciągłej jazdy, nie ruszyliśmy się nawet o krok. Kiedy w końcu rozbiliśmy obóz, moje ciało nie mogło już dłużej walczyć z wyczerpaniem, zasnęłam niemal natychmiast, gdy tylko położyłam się na twardej ziemi.

Wtorek

Dzień zaczął się podobnie jak poprzedni – obudziłam się, gdy powietrze nad pustynią było jeszcze chłodne, co przynosiło chwilowe ukojenie. Beduini sprawnie i bez słów zebrali nasz obóz, a ja po raz kolejny znalazłam się na grzbiecie wielbłąda, gotowa na kolejny dzień jazdy. Nic się nie zmieniło – to samo nieprzyjemne kołysanie zwierzęcia, ten sam piekący upał, to samo pragnienie, które nigdy nie mogło zostać zaspokojone. Strażnicy nadal milczeli, nie dając mi żadnych informacji o tym, co się dzieje. Myśli o moich towarzyszach porwania nie dawały mi spokoju – co się z nimi stało? Czy byli równie bezradni jak ja? Otoczona przez bezkresną pustynię, czułam się zupełnie odcięta od świata, jakby ten piach wokół mnie pochłaniał całą rzeczywistość. Nad głową miałam bezchmurne niebo, które dodawało jeszcze więcej poczucia izolacji.

Wieczorem, gdy zatrzymaliśmy się na odpoczynek, nie mogłam od razu zasnąć. Patrzyłam w niebo, na gwiazdy, które tutaj, na pustyni, wydawały się większe, jaśniejsze, i układały się w nieznane mi konstelacje. To był jedyny piękny widok w tym surowym, pustynnym krajobrazie. Jednak nawet ten obraz nie mógł wygrać z wycieńczeniem – ostatecznie zmęczenie wzięło górę i zapadłam w sen.

Środa

Trudno było znaleźć słowa, które mogłyby opisać kolejny dzień, bo niewiele się zmieniało. Piach wdzierał się wszędzie, powietrze było rozpalone, a moje ciało domagało się wody, której zawsze było zbyt mało. Cały czas jechaliśmy przed siebie, a wielbłądy śmierdziały, co tylko pogarszało mój stan. Milczenie Beduinów było coraz bardziej uciążliwe – zaczynałam czuć się jak niewidzialna. Wszystko dookoła mnie wydawało się powtarzać – ten sam krajobraz, te same dźwięki, ten sam ból w ciele od nieustannej jazdy. Nie wiedziałam, dokąd zmierzamy ani jaki los mnie czeka. Jedynym momentem ulgi był chłód, który pojawiał się wraz z zachodem słońca. To była chwila, w której mogłam wreszcie odetchnąć, ale była zbyt krótka, by przynieść prawdziwe ukojenie.

Czwartek

Wreszcie stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Po dniach podróży przez bezkresną pustynię dotarliśmy do miasta. Nie mogłam uwierzyć, że ten koszmar w końcu się skończył. Zniknęły piaski, które wdzierały się do oczu i ubrań, a ja wjechałam na wielbłądzie do ciasnych, zatłoczonych ulic miasta. Wydawało mi się ono niezwykle głośne i brudne, ale mimo to było najpiękniejszym miejscem, jakie widziałam od dawna. Moi strażnicy jednak wyglądali na bardzo niespokojnych. Widać było, że nie czują się tu bezpiecznie – ciągle rozglądali się na boki, jakby bali się, że coś może im grozić. Miałam wrażenie, że pustynia była dla nich bardziej przyjaznym środowiskiem niż te gwarne ulice.

Przejeżdżaliśmy przez labirynt ciemnych, wąskich zaułków, aż w końcu zatrzymaliśmy się przed okazałym, białym budynkiem. Nie miałam pojęcia, co to za miejsce, ale zanim zdążyłam się zorientować, Beduini po prostu zniknęli, porzucając mnie bez słowa wyjaśnienia. Stałam tam, oszołomiona, nie wiedząc, co się dzieje. Po chwili zrozumiałam, że to może być ambasada angielska. Może wreszcie znajdzie się ktoś, kto mi pomoże i wyjaśni, co dalej mam zrobić.


Przeczytaj także: W pustyni i w puszczy – napisz opowiadanie pt. "moja przygoda w Afryce"

Aktualizacja: 2024-10-02 17:08:12.

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.