Encyklopedia PWN określa melancholię jako apatię, posępny nastrój, przygnębienie, brak chęci do życia. Zazwyczaj tan ten wywoływany jest przez myśli o przeszłości, wydarzeniach które miały w naszym życiu negatywny charakter. Czasami wywołuje je głębsza refleksja nad zagadnieniami samego bytu, jego natury. Dobrze znana jest więc poetom oraz wszelkiej maści artystom i myślicielom. Spowodowało to, że sama melancholia stała się obiektem analizy, o którym należało wyrobić sobie zdanie. Najtrafniejszym wydaje się osąd, że melancholie są dwie - uwznioślająca oraz więżąca ducha, często wynikająca ze znudzenia światem. Prześledźmy więc sztukę w poszukiwaniu dowodów na prawdziwość tej tezy i przyjrzyjmy się trzem dziełom biorącym ów stan na warsztat: Kordianowi Juliusza Słowackiego, wierszowi Spleen Charlesa Baudelaire oraz rycinie Melancholia Albrechta Dürera.
Główny bohater dramatu romantycznego Kordian to postać, którą określić możemy mianem bohatera dynamicznego. Oznacza to, że zmienia się on w trakcie fabuły dzieła, reagując na zawartą w nim akcję. Młodzieńca poznajemy jako typowego przedstawiciela okresu "burzy i naporu" - kogoś, kto doskonale oddaje typ werteryczny bohatera romantycznego. Kordian jest pełen "bólu istnienia", spowodowanego zapewne prądami myślowymi epoki, ale też nieszczęśliwą miłością do starszej od siebie Laury. Nie ulega wątpliwości, że trapi go typowa romantykom melancholia.
Przygnębienie i myśli samobójcze rodzą się przez analizę samego siebie oraz otaczającej rzeczywistości. Ocena ta jest na wskroś negatywna, a zarazem dziwnie niestabilna - podatna na porywy emocjonalne młodzieńca. W pewnym momencie chłopak zdaje się jednak wychodzić z tego stanu, uchwyciwszy interesującą myśl. Słucha bowiem opowieści swojego starego sługi o wojnach napoleońskich. Ta budzi w nim przekonanie, że człowiek potrzebuje do funkcjonowania "idei wielkiej", dla której gotów były poświęcić życie i ponieść śmierć. Jak wiemy, ta ciekawa konkluzja szybko ulatuje, gdy tylko na horyzoncie pojawia się możliwość ponownego zbliżenia do Laury. Potem jest już tylko kolejny zawód i próba samobójcza.
Ta jednak nie kończy historii! Wszak Kordian wyrusza na poszukiwania owej "idei wielkiej". Na górze Mont Blanc dozna oświecenia, które powiedzie go ku winkelriedyzmowi. Początkiem tego olśnienia była jednak melancholia. Bez stanu wypełnionego beznadziejnym zawodem nad światem, Kordian nie byłby w stanie dostrzec potrzeby poszukiwania idei wyższej i szlachetnej. Można powiedzieć, że z bólu wyłoniła się chęć rozwoju.
Charles Baudelaire niestety nie był tak przepełniony pozytywnym myśleniem o melancholii. Jak przystało na "poetę wyklętego" pławił się w zrodzonej z niej zgniliźnie duchowej. Wiersz Spleen przedstawia melancholię jako rodzaj śmierci bez śmierci, gdzie nic nie cieszy i nic nie ma sensu. Autor nią przepełniony żyje, choć jest to raczej niby-trwanie nieumarłego. Nie ma tam bowiem duchowej śmierci ani rozpaczy, ani też odrodzenia w miłości i radości. Istnieje tylko stan pośredni, idealnie oddany tutaj przez Baudelairea porównaniami do zatęchłego cmentarzyska. Melancholia wynika z przeżyć, które ciąża na nim oraz znudzenia ludzką dolą. Co gorsza, to drugie wydaje się górować nad ponurością pierwszego. Znany paryski dandys istotnie mógł być znudzony pruderią otaczającego go świata. Taki stan nie niesie za sobą nic konstruktywnego, a jedynie zatruwa wszystko wokół. W istocie jest to bowiem niezdrowa stagnacja.
Obraz Melancholia Albrechta Dürera jest często używany jako wizualizacja tego stanu. Przedstawia anioła o smutno wpatrzonej gdzieś w dal twarzy, otoczonego przez najrozmaitsze przedmioty-symbole. W dłoni trzyma, chociażby cyrkiel - wiązany z aktem stworzenia. Dostrzec też możemy wagę, klepsydrę, koło narzędzia ciesielskie i tzw. kwadrat magiczny. Na drugim planie majaczy bryła marmuru, przy której leży młot.
Autor ewidentnie nawiązywał tutaj do uczuć artysty lub ogólnie twórcy-rzemieślnika. Anioł jest wyobrażeniem kogoś, kto zadumał się nad sensem aktu tworzenia, jego perturbacjami. Dürermówi nam jakby, że melancholia jest z nim wiec nieodzownie związana. Głęboka refleksja twórcy wynika z powagi jego dzieła. Może mu rzecz jasna stanąć na przeszkodzie i wtedy zastygnie on w połowie swojej pracy niczym rzeczony anioł. Jednak sama w sobie już stanowi inspirację. Wszak sam autor ryciny sportretował na niej właśnie uczucie... melancholii. Jeżeli nawet wyobrażał bardziej apatyczną stronę tego stanu, to jednak samo zjawisko przyniosło mu pomysł na temat dzieła.
Juliusz Słowacki w Anhelli wyraził pogląd, iż: Dwie są bowiem melancholie: jedna jest z mocy, druga ze słabości; pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi topiących się. Tym samym ujął najlepiej dwoistość natury tego zjawiska. Jest ono bowiem czymś pośrednim, stanem, który musi się jeszcze rozwinąć. Ksiądz Józef Tischner określał ją wręcz jako niedojrzałą rozpacz lub radość, która nie zdążyła dojrzeć. Wszystko wydaje się więc zależeć od tego, jak potraktujemy melancholię. Jeżeli potraktujemy ją jako wymówkę dla marazmu, przypominać będzie stan pisany przez Charlesa Baudelairea. Jeżeli jednak zmusimy się do przezwyciężenia zawodu nad światem i poszukiwania przez to idei wyższych, możemy doznać kordianowego oświecenia.
Aktualizacja: 2023-01-26 20:44:11.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.