Autor Hanna Krall
Autorem charakterystyki jest: Piotr Kostrzewski.

Marek Edelman jest zarazem narratorem, jak i bohaterem Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall. Jako rozmówca autorki przedstawia istotne fakty z powstania w getcie warszawskim oraz swojego życia. Młodość Edelmana przypadała bowiem na czasy II wojny światowej, podczas której stał się ostatnim żyjącym przywódcą ŻOB czasie wystąpienia w getcie. Chociaż wydarzenia z 1943 roku odcisnęły znaczące piętno na życiu Edelmana, stanowiły jedynie jego część. W Zdążyć przed Panem Bogiem poznajemy dalsze losy mężczyzny, po wojnie cenionego chirurga.

Charakterystyka Marka Edelmana

O wyglądzie Marka Edelmana w czasie wojny nie wiemy zbyt wiele. Rozmówca Hanny Krall to osoba skromna, która nie zdradza zbyt wiele. Podczas wybuchu powstania miał około dwadzieścia dwa lata (informacje o dacie jego urodzin są dosyć niejasne) i nie wyróżniał się zbytnio od swoich rówieśników. Przed 1939 rokiem twierdził, że był nikim - pochodził z ubogiej rodziny, nie należał do towarzystwa, uczył się gorzej od swoich rówieśników. Zarazem jednak życie dało mu od początku twardą szkołę. W wieku czternastu lat stracił bowiem matkę, przez co musiał szybko wydorośleć. Już wtedy zaczął więc zarabiać na swoje utrzymanie.

O charakterze Marka Edelmana można powiedzieć, że był on mieszaniną skromności, przeciętności ale również twardej determinacji. Świadczy o tym sposób opowiadania o wydarzeniach w getcie, gdzie mężczyzna poświęca sam sobie niewiele miejsca. Jako przywódca powstania miał trudność z podejmowaniem decyzji, ponieważ brak mu było doświadczenia. Robił to jednak potrafił nawet "dać w mordę" nieposłusznym albo panikującym podwładnym. Odkrył w sobie wtedy zdolności przywódcze. Warto również wspomnieć o solidarności Edelmana. Mając możliwość wyjazdu z Polski przed wojną oraz późniejszej ucieczki z getta, nie zrobił ani jednej z tych rzeczy. Powodowała nim wiara w możliwość nastania socjalizmu w kraju i poczucie wspólnoty z miejscowymi Żydami.

Edelman był również człowiekiem szczerym, niechowającym urazy. Świadczy o tym jego podejście do uczestników powstania, Niemców oraz pamięci wydarzeń. Nie idealizuje on swoich kolegów z ŻOB, a powstanie opisuje rzeczowo, bez patetyzowania. Niemców zaś potrafił pochwalić za bitność. Takie podejście spotkało się niestety z krytyką wielu środowisk, również żydowskich. W sferze duchowej rozmówca Hanny Krall był ateistą. Boga postrzegał raczej jako swoisty zły los, przeznaczenie chcące skrócić ludzkie życie. Celem Edelmana było choć trochę to życie ratować, uważał je bowiem za największą z wartości.

W getcie pracował jako goniec, nosząc codziennie krew ze szpitala na stronę Aryjską. Dawało mu to wspominaną wyżej możliwość ucieczki, nigdy z niej jednak nie skorzystał. Przystąpił za to do Żydowskiej Organizacji Zbrojnej, nie wymagało to wtedy specjalistycznych umiejętności. Podczas likwidacji getta na jego barkach pozostawało wyprowadzanie z Umschlagplatzu ludzi, którzy byli potrzebni dla ŻOB. Dochodziło tam do sytuacji dramatycznych, kiedy to Edelman musiał dokonywać selekcji np. między dzieckiem pewnej kobiety a dziewczyną o przydatnej roli łączniczki. Mimo to bojownik zachowywał zimną krew, podejmował niewygodne decyzje. Codziennie wystawał w bramie, obserwując wywózkę tłum. Opisał to potem jako odprowadzenie na śmierć czterystu tysięcy ludzi.

Jak wiadomo, został zastępcą komendanta powstania, Mordechaja Anielewicza. Sytuacja ta była zupełnie przypadkowa, wynikała ze złamania nogi przez jego kolegę. Był tym samym najstarszym członkiem sztabu powstańczego. Gdy Anielewicz oraz wielu innych członków ŻOB 8 maja popełniło samobójstwo, Edelman został przywódcą zrywu. Nie potrafił przy tym zrozumieć pobudek działania swoich kolegów, uważając, że nie poświęca się życia za symbole. Było ono bowiem zawsze najważniejszą wartością dla mężczyzny. Nowa rola wprowadzała go zaś w zakłopotanie. Nie posiadając żadnego doświadczenia ani oparcia, musiał dowodzić ludźmi podczas akcji bojowych i podejmować decyzje. Wymagano tego od niego, tak więc podjął się zadania z wrodzonym dla siebie opanowaniem. Słowa Edelmana wyraźnie świadczą o jego praktycznym podejściu do sytuacji. Zabijał, kiedy musiał, wydawał potrzebne decyzje w miarę swoich możliwości. Chociaż walka powstańców była zażarta, ostatecznie klęska była czymś nieuniknionym. Przywódca powstania resztkę swoich bojowników wyprowadził poza getto kanałami. Potem sam walczył jeszcze w Powstaniu Warszawskim.

Wydarzenia z getta, chociaż niezmiernie ważne dla Edelmana, stanowią jedynie pewien epizod życia. Po dwudziestu latach niechętnie do nich wracał, pytając "jakie ma to teraz znaczenie". Opowiadał o nich bez ubarwiania, chcąc za wszelką cenę przekazać prawdę. Wiele osób postrzegało to jako obraza bohaterów tamtych wydarzeń, przez co były przywódca powstania miewał nieprzyjemności. Spotykał się również z zarzutami, szczególnie zagranicznych Żydów, o bierność ich europejskich pobratymców. Mieli podobno iść na rzeź niczym bydło. Edelman odpierał te zarzuty, z idealizowaniem powstania ostatecznie przestał jednak walczyć ze względu na ilość lat, jakie minęły.

Po wojnie były bojownik stracił chęć do działania. Z apatii wyrwała go żona, zapisując na studia medyczne. Początkowo niechętny, Edelman zaangażował się jednak w momencie pojęcia, czym jest zawód lekarza. Postrzegał go on jako podobny swojemu działaniu w getcie, czyli walce o życie innych. Współpracował ze sławnym profesorem Janem Mollem, często namawiając go do przeprowadzania nowatorskich zabiegów. Wprowadził w Polsce rewolucyjną metodę leczenia schorzeń sercowych, polegającą na połączeniu krążenia żylnego z tętniczym. Znamienne jest to, że lepiej pamiętał twarze swoich pacjentów, niż wydarzenia z powstania w getcie.

Warto również wspomnieć o zdaniu, które stało się tytułem wywiadu Hanny Krall. Edelman postrzegał pracę chirurga jako swoisty "wyścig z Bogiem" o ludzkie życie. Stwórca wedle jego słów wyciągał rękę, by zgasić płomień ludzkiego istnienia, lekarz zaś w ostatnim momencie przysłania świecę. Chce wydłużyć czas człowieka, a jeżeli nie może, chociaż zapewnić mu godną śmierć. Taką, jakiej jego przyjaciele nie mieli na terenie getta.


Przeczytaj także: Zdążyć przed Panem Bogiem - plan wydarzeń

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.