Opisz, to czego najbardziej bali się powstańcy ze Zdążyć przed Panem Bogiem. Czy ten strach był uzasadniony?

Autor Hanna Krall
Autorem opracowania jest: Piotr Kostrzewski.

Powstanie w getcie warszawskim było jednym z najtragiczniejszych wydarzeń II wojny światowej. Ostatni akt sprzeciwu skazanych na zagładę Żydów dla większości bojowników zakończył się śmiercią. Jak wspomina ostatni przywódca powstania Marek Edelman, taki był jednak cel od samego początku. Chwytając za broń, chcieli wybrać sposób śmierci, zaznaczając przy tym swoją niezbywalną wolność jako istot ludzkich. Jednak mimo swoiście samobójczego celu, członkowie ŻOB czuli strach. W Zdążyć przed Panem Bogiem rozmówca Hanny Krall twierdził, że ucieleśniała go pewna karuzela, stojąca nieopodal muru.

Wspomniana wyżej karuzela stała się dla Edelmana symbolem obojętności, świata niezauważającego tragedii getta. Opisywał on, że pierwszego dnia powstania jarmarczna rozrywka nie pracowała, jednak już od następnego zaczęli ją odwiedzać ludzie. Były przywódca zrywu opisuje śmiech dzieci i kolorowe sukienki kręcących się dziewczyn. Świat za murem żył tak jak co dzień, tymczasem kilka metrów dalej dogorywał akt swoistego samobójstwa walką.

Właśnie to najbardziej przerażało powstańców, że śmiech bawiących się na karuzeli dzieci zagłuszy ich krzyki, ich strzały. W szerszej perspektywie chodziło tu rzecz jasna o brak zauważenia ich śmierci, co rozumieliby jako poświęcenie bezwartościowe. Chcieli oni bowiem nawet swoim końcem coś zdziałać, wstrząsnąć światem i pokazać tragedię istnienia samego getta. Świat mógł to zignorować lub też szybko przejść do porządku dziennego, tak jak ludzie wrócili po dwóch dniach na karuzelę koło muru.

Następuje więc pytanie o zasadność strachu bojowników ŻOB-u. Tą można rozpatrywać pod względem doświadczeń samego powstania, jak też całej historii ludzkości. Strach przed zapomnieniem i obojętnością był jak najbardziej słuszny, zważywszy na zachowanie ludzi bawiących się karuzelą. W istocie, tak jak obawiali się powstańcy, wrócili oni do swojej rozrywki. Los getta stał się wiec obojętny dla reszty miasta około dnia po jego wybuchu. Rzecz jasna nie można tutaj uogólniać aż tak szeroko, niemniej istotnie śmiech zagłuszył tutaj krzyk rozpaczy.

Jeżeli zaś brać pod uwagę doświadczenie całej ludzkości, powstanie w getcie podzieliło los każdej ludzkiej tragedii w dziejach. Być może zaraz po niej, do momentu jak ludzie pokroju Edelmana żyli jeszcze wśród nas, pamięć tego zrywu poruszała serca. Pocieszający jest fakt, że będzie ona trwać, dopóki współcześni nie zechcą o niej zapomnieć. Problemem będzie jedynie zniekształcenie obrazu poprzez czas i kolejne interpretacje. Z każdym kolejnym pokoleniem blaknie i będzie blaknąć, ponieważ tak właśnie działa pamięć zbiorowa.

Ostatecznie można więc powiedzieć, że strach przed obojętnością świata na tragedię powstania oraz usłyszenia krzyku umierających był uzasadniony. Dzisiaj również giną ludzie, którzy mają swoje karuzele. Świat kręci się jednak dalej i nie zamierza zatrzymać wobec nikogo. Ta pesymistyczna konkluzja, którą rozjaśnić może tylko myśl o osobistej refleksji. Tak jak wszystko w historii, człowiek osobiście musi przemyśleć pewne wydarzenia. Jeżeli tak samo postąpi się z powstaniem w getcie, śmiech nie zagłuszy krzyku.


Przeczytaj także: Wytłumacz, jak rozumiesz słowa Marka Edelmana, jednego z przywódców powstania w getcie warszawskim: "Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? [...] Chodziło tylko o wybór sposobu umierania."

Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem. Bardzo dziękujemy.