Kazimierz Wierzyński, fot: Kurier Codzienny, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wiersz „Słyszę czas” autorstwa Kazimierza Wierzyńskiego pochodzi z wydanego w 1969 roku w Paryżu tomiku poezji „Sen mara”. Utwór skupia się na problematyce sensu ludzkiej egzystencji. Wykorzystuje motyw wędrówki, która przypomina szaleńczy bieg, ucieczkę przed nieuchronnie upływającym czasem.
Spis treści
Wiersz Kazimierza Wierzyńskiego należy do liryki bezpośredniej, o czym świadczą odpowiednie zaimki osobowe („dokąd mnie goni”) oraz czasowniki w pierwszej osobie liczby pojedynczej („Słyszę go w nocy”). Podmiot liryczny snuje refleksje nad istotą czasu i ludzkiego życia. Z tego powodu dzieło to zaliczyć można również do liryki refleksyjno-filozoficznej.
Utwór ma nieregularną budowę. Składa się z czterech strof, z których pierwsza liczy siedemnaście wersów, druga dziesięć, trzecia siedem, a czwarta cztery. Liczba sylab w wersach waha się z kolei od jedynie trzech do dziesięciu. W tekście nie pojawiają się rymy. Z tego względu dzieło to można nazwać również wierszem białym.
Warstwa stylistyczna utworu jest całkiem rozbudowana. Znaleźć w nim można głównie epitety („bękarcim słowie”; „pogubionych zapisków”), metafory („w nocy słyszę czas”; „Patrzę w ciemność i widzę / Jak mijam w nawiasie”), personifikacje („czas [...] goni”; „[czas] nie goni, / Czeka spokojnie, / Nic mi nie powie”), przerzutnie („Pytam dokąd mnie goni / Przez tyle świata”; „I trwożnych słów / Mego międzyistnienia”), powtórzenia („szum w uszach / Pusty szum”; „wszystko tymczasem, / Wszystko w międzyczasie”), anafory („W międzyczasie od ”; „W”), neologizm („międzyistnienia”) oraz enumeracje, czyli wyliczenia („zmieniam adresy, / Gubię zapiski i rękopisy”; „Pod każdym adresem, / W każdym mieszkaniu, / W ogromnym świecie”).
Wiersz „Słyszę czas” porusza temat przemijalności, zarówno życia, jak i samego czasu. Podmiot liryczny jawi się jako wędrowiec, który cały czas pnie się do przodu, jakby w panice uciekając przed upływem kolejnych chwili. Przystaje jedynie w nocy i właśnie wtedy „słyszy czas”, zastanawia się nad sensem tej gonitwy oraz ludzkiej egzystencji. Nie czuje przywiązania do czegokolwiek. Cały czas zmienia miejsca zamieszkania, gubi swoje rzeczy, ale zdaje się nad tym nie rozpaczać. Biernie poddaje się pędowi życia, zastanawiając się jedynie, gdzie go poniesie. Nie próbuje wpływać na swój los, bo wie, że nie ma takiej siły, aby go odmienić.
Z drugiej strony osoba mówiąca czuje się przez to zagubiona w świecie. Nie wie, jak długie okaże się jej życie na Ziemi. Postrzega je w kategorii „międzyczasu”, chwili pomiędzy innymi, ważniejszymi wydarzeniami. Jej egzystencja jest dla niej okresem nieistotnym w skali całego czasu, zbyt krótkim, aby móc wpłynąć na cokolwiek. Konfrontuje ją z niemożliwym do pojęcia „prawdziwym czasem”, wiecznością, która, w przeciwieństwie do człowieka, nigdy nie przestanie trwać i istnieć, bo rządzi się swoimi, najwyższymi prawami.
Podmiot liryczny porównuje także swoje życie to nawiasu, zwykłego wtrącenia, które nic nie wnosi do całokształtu tekstu. Dochodzi do wniosku, że cały jego byt, „od urodzenia do śmierci”, jest czymś w rodzaju „międzyistnienia”, zwykłego żywota przejściowego. Zdaje sobie sprawę ze swojej mierności wobec potęgi wszechświata. Próbuje poznać sens tego bezsensownego życia. Pyta czas o cel istnienia, ale ten nie chce mu odpowiedzieć. Milczy, jakby dając tym samym wskazówkę, że ludzie nie powinni dążyć do poznania tego tematu. Zamiast odpowiedzi i tak usłyszałaby jedynie zwykły szum, a nie konkretne słowa czy zdania. Nie dałaby rady zrozumieć znaczenia potęgi tej wiedzy.
Osoba mówiąca zdaje sobie sprawę także z tego, że tak naprawdę czas jej nie goni, a cierpliwie czeka, aż znajdzie się ona u kresu swego żywota. Człowiek całe życie spędza na poszukiwaniu odpowiedzi na egzystencjalne pytania, jednak nie potrafi ich pojąć. Nie jest w stanie objąć swoim rozumem spraw, które wykraczają poza jego pojmowanie. Nawet najbardziej otwarty umysł nie dałby rady w pełni zrozumieć tajemnicy świata i życia, ponieważ i tak byłby na nią mimo wszystko zbyt ograniczony.
Na samym końcu swoich rozważań osoba mówiąca przyjmuje całkiem bierną, a zarazem bezradną postawę. Godzi się ze swoim losem, wobec którego i tak nie może się buntować. Zdaje sobie sprawę ze swojej słabości. Ma świadomość, że jest jedynie niewielką, niezwykle marną istotą w porównaniu do ogromu nieskończoności czasu. Rządzące światem prawa od wieków są i pozostaną niezmienne.
Podmiot liryczny przyznaje również, że nie należy do czasu, czyli wieczności. Wie, że przeminie, a jego egzystencja jest bardzo krótka i bezcelowa. Rozumie, że nie jest przez to w stanie pojąć największych tajemnic wszechświata. Akceptuje swoją nikłą rolę w życiu. Nazywa czas „wszystkim”, podkreślając tym samym jego ogromną potęgę. Poeta nawiązuje tym samym do romantycznego sposobu pojmowania rzeczywistości, która spajana jest przez przenikający wszystko Absolut, czyli nieograniczony byt doskonały. Według niego jest nim właśnie czas, którego jakiekolwiek pojęcie jest zupełnie niemożliwe.
Aktualizacja: 2024-06-26 17:47:17.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.