Jan Kochanowski, Józef Buchbinder, 1884
„Tren VII” Jana Kochanowskiego, tak jak wszystkie utwory z cyklu dziewiętnastu „Trenów”, poświęcony jest ojcowskiej żałobie po utracie dziecka. Utwór opowiada o tym, co zostało ojcu po jego córeczce. Widok opisywanych przedmiotów sprawia ból osobie mówiącej, przypominając o stracie. Właśnie tym uczuciom poeta daje wyraz w „Trenie VII”.
Spis treści
Budowa „Trenu VII” wyraźnie różni się od tej, która cechuje pozostałe utwory cyklu. Zamiast regularnego trzynastozgłoskowca, w wierszu występują na przemian wersy liczące po trzynaście i siedem sylab. Podkreślaniu wymowy poszczególnych fragmentów służą też zastosowane przerzutnie: „Miała cię mać uboga/ Doprowadzić, nie takąć dać obiecowała/ Wyprawę, jakąć dała.”. Szczególnie mocno ten zabieg jest widoczny w zakończeniu, gdzie narusza on całostki znaczeniowe, scalając ze sobą dwuwersy: „Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę,/ Ociec ziemie bryłeczkę/ W główki włożył. Niestetyż, i posag i ona/ W jednej skrzynce zamkniona.” Na warstwę stylistyczną utworu składają się również pytanie retoryczne („Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie?”) i powtórzenie („Nie masz, nie masz nadzieje”). wyliczenia: „sen żelazny, twardy, nieprzespany”, „I uploteczki wniwecz, i paski złocone”, charakterystyczne dla tekstu mówionego. W utworze występują rymy sąsiadujące, gramatyczne, żeńskie.
Wiersz należy do liryki bezpośredniej; osoba mówiąca swoje uczucie wyraża wprost, nie chowając się za sytuacją liryczną i używając pierwszej osoby liczby pojedynczej. W tekście obecne są liczne zaimki dzierżawcze: „Mojej”, „mi” czy „moja”, brakuje natomiast czasowników w formie pierwszoosobowej. Wprowadza to pewien wewnętrzny dystans między podmiotem lirycznym a jego myślami, ale przede wszystkim między działaniem: „Ociec ziemie bryłeczkę/ W główki włożył”. Trzecioosobowa forma wydaje się być sposobem cierpiącego ojca na zachowanie trzeźwości myślenia i niepogrążenia się bez reszty w osobistej rozpaczy.
Podstawowym środkiem stylistycznym użytym w „Trenie VII” są liczne epitety. Większość z nich ma wydźwięk mocno emocjonalny, negatywny, związany z przeżywanym cierpieniem. W samym pierwszym wersie znajdziemy dwa przykłady: „ochędóstwo” (czyli stroje, ozdoby) zostaje określone „nieszczęsnym”, a „ubiory” „żałosnymi”, co oznaczało wówczas tyle, co „wywołujące smutek”. W dalszej części utworu także nietrudno o podobne epitety: „sen żelazny, twardy, nieprzespany”, „Matczyne dary płone” czy „lichą tkaneczkę”.
Na całą sytuację liryczną „Trenu VII” zasadniczo składają się trzy obrazy. W pierwszym z nich patrzymy oczami zrozpaczonego ojca na dziecięce ubrania, których córeczka nigdy nie założy – „Już ona członeczków swych wami nie odzieje”. Stają się one adresatami lirycznymi tej części wiersza – „Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie?/ Żalu mi przydajecie”. Drugi z obrazów nawiązuje do zamążpójścia – „Nie do takiej łóżnice, moja dziewko droga,/ Miała cię mać uboga / Doprowadzić”, a trzeci do samego pochówku – „Ociec ziemie bryłeczkę/ W główki włożył.”. Warto przy tym zauważyć, że granica między nimi jest płynna; podmiot liryczny wyraźnie zestawia ze sobą zaślubiny i pogrzeb: „Niestetyż, i posag i ona/ W jednej skrzynce zamkniona”. Na tym właśnie kontraście bazuje gorzka wymowa omawianego wiersza.
Podobnie jak w poprzednich „Trenach” przyczyną żałoby i cierpienia podmiotu lirycznego jest utracona radość z córeczki. W omawianym utworze o tym, czego nie dane było zaznać zrozpaczonemu ojcu, przypominają dziecięce ubranka – „Nieszczesne ochędóstwo, żałosne ubiory/ Mojej namilszej cory” - jedyne, co pozostawiła po sobie na tym świecie przedwcześnie zmarła Orszolka. Ich widok uświadamia osobie mówiącej bezpowrotną utratę swojej radości: „Już ona członeczków swych wami nie odzieje,/ Nie masz, nie masz nadzieje”.
Podobny przekaz przynosi kolejny wers – „Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany”, bazujący na podobieństwie śmierci do wiecznego snu. W XVI-wiecznej polszczyźnie wyrażenie „sen (…) nieprzespany” znaczyło tyle, co „sen taki, z którego nie można się obudzić”. Podmiot liryczny nie chce zaakceptować tragedii, która na niego spadła; woli mówić o śnie, nawet „żelaznym”, ale nie o śmierci.
Dalej podmiot liryczny mówi o tym, jak wraz z matką chciał wyprawić córkę do ślubu – „I uploteczki wniwecz, i paski złocone”, podobny motyw znajdziemy w „Trenie VI”, gdzie Orszulka żegna się z rodzicami słowami z pieśni weselnej: „«Już ja tobie, moja matko, służyć nie będę/ Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę(…)»”. W obu fragmentach na pierwszym planie jest postać rodzicielki; w „Trenie VII” to ona pierwsza żegna córeczkę „mać uboga (…)/ Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę,/ Ociec ziemie bryłeczkę/ W główki włożył.”. Każde z rodziców głęboko przeżywa żałobę; o cierpieniu ojca wiemy jednak dużo więcej, ponieważ to z jego perspektywy opisywana jest tragedia.
Koniec utworu przynosi niezwykle trafne, ale bolesne podsumowanie całej sytuacji lirycznej – „Niestetyż, i posag i ona/ W jednej skrzynce zamkniona”. Zdanie to zamyka wątek oczekiwanego wesela. Przekreśla je zatrzaśnięte wieko trumny, grzebiące zarówno samą Orszulkę, jak i rodzicielską wizję jej szczęśliwej przyszłości. “Tren VII” zestawia ludzką przemijalność z nieśmiertelnymi, trywialnymi przedmiotami, które po każdym z nas zostaną. Zmarłym nie przynoszą one już żadnego pożytku, stają się przez to przyczyną cierpienia dla żywych. Każda taka pamiątka jest świadectwem niewykorzystanych marzeń i utraconych radości, szczególnie w kontekście śmierci tak przedwczesnej, jak odejście trzyletniej Orszulki.
Aktualizacja: 2025-06-30 14:01:20.
Staramy się by nasze opracowania były wolne od błędów, te jednak się zdarzają. Jeśli widzisz błąd w tekście, zgłoś go nam wraz z linkiem lub wyślij maila: [email protected]. Bardzo dziękujemy.