W bitwie o urodzaj

Kiedy się kończy bój i stygną łuski kul,
zwycięstwo czcisz marmurem białym i eposem.
I tu się toczą bitwy. Nagłe świsty wiosen
przestrzeń tobie ukażą rosnącą jak łuna,
przestrzeń tobie ukażą buraczanych pól.
Niech ją sławi, błyskając i grzmiąc, twoja struna.

Pod silnym liściem głębiej warzywa soczyste
słodyczą nabrzmiewają żywą jak krew twoja,
gdy nagle zgrzyta pancerz, chrzęści czarna zbroja,
podpełza i naciera twardy, chciwy żuk.
Przekłuty miąższ wysycha, rdza pokrywa liście.
Do broni! Oto sięga po urodzaj wróg!

Skądże odsiecz nadejdzie? Szybko i okrutnie
na wroga niech uderzy – w bitwie nie ma łaski.
Ileż mają dziewczyny w gniewnych oczach blasku,
gdy prowadzą, odświętnym warkoczem kołysząc,
łagodne, srebrne kury o puchu mięciutkim,
niosące polom odsiecz i obfitość przyszłą.

Dziób ptasi tnie jak bagnet, losy bitwy zmieni.
W granicie utrwali warkocz i mięciutkie pióra,
niech je pochwali wiersza namiętna cezura;
latom, które nadejdą, niechaj pieśń opowie,
jak wstawał na tych polach w roślinnej zieleni
szorstki, chropowaty patos i dni tworzył nowe.

Czytaj dalej: Na zdarzenie z życia prywatnego - Zuzanna Ginczanka

Źródło: Almanach Literacki, r. 1941, nr 1.